Gdyby można było
cofnąć się w czasie i powiedzieć coś samemu sobie, co by to było
? Coś o miłości, przyjaźni, nienawiści... ? Może spróbowałbyś
uchronić się przed popełnieniem niektórych błędów?
Powstrzymałbyś się od wypowiedzenia niektórych słów ?
Uniknąłbyś spotkania z niektórymi ludźmi ? Zastanów się tylko,
czy aby na pewno warto.
***
Podróż dłużyła
mi się niemiłosiernie. Do tego nie wzięłam żadnej książki,
którą mogłabym poczytać, dla zabicia czasu, który wyjątkowo mi
się dłużył. Minuty upływały jak godziny, wydawało mi się, że
czas stanął w miejscu. Żeby tego było mało chłopak siedzący
obok mnie coraz częściej spoglądał na mnie kątem oka i myślał,
że tego nie widzę. Wydawał się bardzo dziwny. Siedział w
ciemnych okularach przeciwsłonecznych i kapturze, a przecież na
samolocie nie świeciło słońce, ani nie było zimno. Mam
wrażenie, że nigdy nie zrozumiem niektórych ludzi, no ale cóż,
co kto lubi.
Włożyłam
słuchawki do uszu i włączyłam moją ulubioną piosenkę.
Próbowałam nie zwracać uwagi na sąsiada, który dalej bezczelnie
się na mnie gapił. Po upływie kolejnych 20 minut nie wytrzymałam.
- Mam coś na twarzy,
że od początku lotu się na mnie gapisz ? - warknęłam do niego,
na co najwidoczniej się speszył, co w ogóle mi nie przeszkadzało.
- Nie, nie. Twarz jak
najbardziej w porządku. - zaśmiał się, ale widząc to, jakim
wzrokiem na niego patrzę natychmiast umilkł. - Jestem Harry. -
odezwał się po kilku minutach błogiej ciszy.
- Naprawdę, mało
obchodzi mnie to, jak się nazywasz. Chcę tylko, abyś się zamknął
i dał mi spokój. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy
i odwróciłam głowę w stronę okna.
- A ty ? Jak masz na
imię ? - zapytał, zupełnie ignorując moje poprzednie słowa. Ten
koleś zaczynał działać mi na nerwy. Nawet nie drgnęłam,
udawałam, że nie słyszałam jego pytania. Wydawało mi się, że
odpuścił, bo już kilka dobrych minut się nie odzywał, a gdy na
niego zerknęłam zobaczyłam, ze siedzi z opuszczoną głową. Nie
przejmowałam się nim, wróciłam do poprzedniego zajęcia, czyli
bezcelowego gapienia się na chmury i zastanawiania się, dlaczego
akurat mnie musiały spotkać te wszystkie przykrości.
Nie chodziło już
nawet o Elizabeth. Stwierdziłam, że cieszę się z tego co się
stało. Nie chodzi mi oczywiście o to, że straciłam najlepszą
przyjaciółkę, tylko o to, że stało się to teraz, a nie później,
kiedy jeszcze bardziej byśmy się zżyły. Wtedy to bolałoby 100
razy mocniej niż teraz.
Zastanawiało mnie
to, dlaczego ludzie są tacy nieczuli, ranią innych na każdym
kroku. Doskonale wiedzą, że to robią, ale najwidoczniej nie
przeszkadza im to.
Zadziwiające jest
też to, jaką słowo ma siłę. Jak bardzo jednym wyrazem można
zranić drugiego człowieka. Jak bardzo...
- Halo, słyszysz
mnie ? - z rozmyśleń wyrwał mnie ochrypnięty głos.
- Czego znowu chcesz
? - warknęłam.
- Wiesz, niegrzecznie
jest tak oschle mówić.
- Niegrzecznie to
jest rozmawiać z kimś, gdy ma się okulary przeciwsłoneczne na
nosie, a słońce wcale nie świeci. No chyba że to ta jakże jasna
żarówka zmusiła cię do założenia ich. - powiedziałam
sarkastycznie. Nie znałam siebie z tej strony. Zawsze chętnie
nawiązywałam nowe znajomości. A teraz... Elizabeth miała rację,
zmieniłam się. Ale jak mogłabym być nadal wesołą, radosną,
uśmiechniętą, niewinna Isabell, gdy świat był dla mnie taki
okrutny?
- Masz rację. -
powiedziawszy to zdjął oprawki. - Lepiej ? - uśmiechnął się
ukazując przy tym dwa, identyczne dołeczki w policzkach. Jego
twarz wydawała mi się bardzo znajoma, byłam pewna, że już
gdzieś ją widziałam. - Wow. Nie zaczniesz krzyczeć ? - zapytał,
na co ja zrobiłam zdezorientowaną minę.
- Niby czemu miałabym
krzyczeć ? Z resztą, nieważne, i tak mnie to nie obchodzi. Zostaw
mnie w spokoju, chcę odpocząć.
- Nawet mi nie
powiesz, jak masz na imię. To jakiś sekret ? - no obiecuję, jak
ten koleś się nie odczepi, to go pobiję.
- I tak już nigdy
więcej się nie zobaczymy, więc po co chcesz nawiązywać
znajomość ?! Z resztą, jesteś głuchy czy głupi ?! Nie
rozumiesz, że nie chcę nieć z tobą do czynienia ?! -
wybuchnęłam, przez co oczy wszystkich pasażerów skierowały się
w naszą stronę. Chłopak wyraźnie odpuścił, bo szybko założył
okulary i kaptur, a zaraz potem spuścił głowę.
Mogłam wrócić do
poprzedniego zajęcia, czyli nic nie robienia. Przerażało mnie to,
jak bardzo się zmieniłam. Jeszcze dwa tygodnie temu chętnie
rozmawiałabym z Harrym, chciałabym zaprzyjaźnić się z nim, a
teraz ? Olewam i krzyczę na niego, choć nic mi nie zrobił.
Próbował być miły, uprzyjemnić nam lot...
Po kilku następnych
chwilach rozmyśleń zasnęłam.
***
Nowy Jork. Dom.
Przyjaciele. Rodzina.
Kochający się
ludzie. Bliscy. Miasto, w którym spełniają się największe
marzenia...
Oraz dzieją
największe koszmary.
Stoję na krawędzi.
Zastanawiam się czy
warto, czy nie będę żałować. Tak wysoko, niebezpiecznie. Nie
mogę się ruszyć, ciężko mi oddychać. Krew wypływa z moich
głębokich ran. Życie stłukło się jak lustro, na drobniutkie
kawałeczki, które tak strasznie trudno poskładać w całość, bo
ranią, tak bardzo ranią. Zachodzą głęboko pod skórę, kiedy się
poruszę czuję ból, który nie chce ustać, wręcz przeciwnie, z
każdym oddechem, drgnięciem, powiększa się.
Nie mogę się już
cofnąć, muszę brnąć do przodu. Ale tam nie ma już nic.. Pusta
przestrzeń, a na dole tysiące ogromnych, metalowych kolców...
Łzy spływają po
bladych, zakrwawionych policzkach. Rany tak strasznie szczypią,
zadają tyle bólu. A ja nie chcę cierpieć. Chcę, żeby wszystko
było jak dawniej. Przed oczami mam obraz rodziców. „To wszystko
twoja wina Isabell! Brzydzimy się tobą! Nie wiem, jak mogliśmy się
wychować na taką idiotkę! Nie starasz się, przynosisz nam
wstyd!”. „Przepraszam, ja nie chciałam, wybaczcie!”
krzyczałam, lecz na próżno. Oni odeszli. Bezpowrotnie.
Nagle usłyszałam
śmiech, który z każdym momentem stawał się coraz bardziej
głośny. Śmiech, który dobrze znałam. Elizabeth...
Nie mogłam odwrócić
głowy, ból byłby zbyt mocny.
Poczułam pchnięcie,
spadałam. Leciałam w dół, nic nie mogłam zrobić. Zamknęłam
oczy i krzyczałam, w pewnej chwili poczułam przerażający ból.
***
Zerwałam się z
fotela, cała zapłakana. Nade mną stały zaniepokojone stewardessy.
- Nic pani nie jest?
- mówiła jedna z nich. - Usłyszałyśmy krzyki, próbowałyśmy
panią obudzić, ale nie dałyśmy rady.
- Wszystko w
porządku, dziękuję. - uśmiechnęłam się, a raczej próbowałam to zrobić, bo zamiast uśmiechu wyszedł jakiś nieprzyjemny grymas.
- Już wylądowaliśmy.
- oznajmiła spokojnie druga z kobiet i posłała w moją stronę
szczery uśmiech. - Na pewno nic pani nie jest ? Wygląda pani
blado.
- Nie nie, już
wszystko dobrze, to tylko zły sen. - starałam się zabrzmieć
przekonująco, ale kogo ja oszukuję. Wyglądałam zapewne najgorzej
jak tylko można wyglądać. Blada, z rozmazanym makijażem i
przerażeniem w oczach. - Do widzenia. - wzięłam swój bagaż i
ruszyłam w stronę wyjścia z lotniska.
Zastanawiałam się
co teraz zrobię, gdzie się zatrzymam. Przylecenie do Londynu na
pewno nie znajdzie się na liście moich 10 najlepszych pomysłów,
byłam tego pewna.
Nagle dostałam
olśnienia. Wujek! No przecież.
Wujek John był
bratem mojego ojca, a jednocześnie jego najlepszym przyjacielem.
Zawsze potrafili się dogadać, wesprzeć. Był oparciem dla mojego
taty, gdyby nie on, załamałby się po śmierci matki – mojej
babci.
Szybko znalazłam
jego numer w kontaktach i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham. - odebrał
po dwóch sygnałach. Gdy usłyszałam jego głos mimowolnie się
uśmiechnęłam. Tak bardzo przypominał tatę, za którym strasznie
tęskniłam.
- Eee, cześć wujku,
tu Isabell. - odezwałam się nieśmiało.
- Isa, dziecko, jak
dawno cię nie słyszałem ! - w jego głosie było słychać
radość.
- Też się bardzo
cieszę. - uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że i tak tego
nie widzi. - Słuchaj, jest taka sprawa... Jestem teraz w Londynie i
nie mam gdzie się podziać. Mogłabym u ciebie tymczasowo
zamieszkać ? - zapytałam nieśmiało.
- Ty ? W Londynie ? -
zmieszał się. - Co ty robisz w Londynie ?
- Długa historia... To jak będzie ? Nie chciałabym sprawiać kłopotu, więc jeśli
nie mogę...
- Oczywiście że nie
sprawiasz. Już po ciebie jadę. - przerwał mi. - Będę za 15
minut. - usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk kończący
rozmowę.
***
Siedziałam w
samochodzie obok mojego wujka i opowiadałam mu dokładny przebieg
ostatnich dwóch tygodni, które odwróciły moje życie o 360
stopni. Słuchał z zainteresowaniem nie przerywając mi ani razu.
John nie mógł być na pogrzebie rodziców, miał jakiś ważny
służbowy wyjazd i musiał wyjechać, czego oczywiście nie miałam
mu za złe, ale on upierał się, że gdyby tam był, miałabym w
kimś wsparcie.
Powiedziałam mu o
wszystkim, nawet o myślach samobójczych. Strasznie się zdziwiłam,
gdy powiedział mi , że mnie rozumie i że to normalne. Spodziewałam
się czegoś w stylu kazań jakie to było nieodpowiedzialne, głupie
i bezmyślne, ale nic takiego nie nastąpiło.
Po niecałych 15
minutach drogi, które minęły niesamowicie szybko dojechaliśmy pod
dom. Był naprawdę... niesamowicie ogromny – tylko to określenie
przeszło mi przez myśli.
- Ty... Ty mieszkasz
w tym domu sam ? - zapytałam nieśmiało.
- No cóż... wiesz,
jak się składa, że mieszkam z zespołem, którego jestem
menadżerem. - jąkał się. Gdy zobaczył moją minę szybko dodał.
- Uwierz, to fajni chłopcy...
- Chłopcy ? -
zaniemówiłam. - Ilu ?
- Pięciu... -
spuścił głowę. - Ale obiecuję, nawet nie zauważysz, że z nami
mieszkają...
- Dobra, nieważne. I
tak jestem wdzięczna, że mogę tu zamieszkać. - uśmiechnęłam
się zachęcająco.
- To zapraszam. -
otworzył drzwi i ryknął coś w stylu „One Durecion do mnie!”
I nagle zobaczyłam
tą twarz. Zobaczyłam jego.
~*~
Ale zwaliłam. :/
Bardzo bardzo bardzo przepraszam.
Nie podoba mi się ten rozdział, ale ocenę zostawiam Wam. :)
Następny rozdział pojawi się jak napiszę 5, postaram się wyrobić do wtorku, a jeżeli będzie więcej nić 6 komentarzy wstawię w niedzielę wieczorem. :D
I na koniec.
DZIĘKUJĘ za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obserwatorów ! :*
JESTEŚCIE NAJLEPSI ! ♥
Ev.
1D!! Haha ;d
OdpowiedzUsuńTrzeba być Tobą żeby coś takiego wymyślć ♥
1D :*
OdpowiedzUsuńHazzuś ! <3
Co ty robisz, że tak zajebiście piszesz ?
Też tak chcę! :(
Mwahh <3
Błagam żeby to nie był Harry!Nie przepadam za nim ;p
OdpowiedzUsuńWstawiamy komentarze żeby był dzisiaj XD
OdpowiedzUsuńprzeczytałam dzisiaj wszystko i bardzo mi się podoba. czekam na następny.
OdpowiedzUsuń+ zapraszam na mojego bloga może cię zainteresuje :
[...] zapytał się mnie z mocno uniesionym głosem. Po tych słowach z niedowierzeniem patrzyłam na niego.[...] Nigdy, ale to nigdy przez piętnaście lat jak jestem jego siostrą w taki sposób się do mnie nie odezwał. Ba, nigdy nawet nie uniósł na mnie głosu.
Jeśli chcesz wiedzieć co Zayn powiedział swojej siostrze to zapraszam na nowy rozdzial z perspektywy Jenny na http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/.
♥
ale jaja ! hahaha ! super ! <3 Kaśka . xoxo . : ) <3
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuń