Zadziwiające jest
to, jak bardzo jedno wydarzenie może zmienić nasze życie. Jedno
jedyne, nic nie znaczące wydarzenie, może przewrócić nasz świat
do góry nogami. I to jedno wydarzenie niesie za sobą masę innych.
Czasami dobrych, a czasami wręcz przeciwnie. Nie możemy
przewidzieć, kiedy ono nastąpi. Zazwyczaj dzieje się to zupełnie
niespodziewanie, kiedy jeszcze kilka chwil temu wszystko było
dobrze, a za chwilę BUM! I w naszych oczach świat staje się
bezsensowny. Wtedy rozumiemy, że mogliśmy zapobiec niektórym
przykrościom, które nas spotkały, sprawić, że słowa nie
raniłyby tak bardzo, zrobić coś, co mogliśmy uczynić już dawno.
To dlatego nie należy zostawiać niczego „na jutro”. Dlatego
trzeba żyć tak, jakby następny dzień miał nigdy nie nastąpić.
***
Nie wierzę. Mam
chyba jakieś omamy. A może to po prostu sen? W takim razie niech
mnie ktoś uszczypnie, czy wyleje na mnie wiadro wody, byleby się
obudzić... Mój mózg nie może przyjąć informacji, że właśnie
stoję naprzeciwko niego. A może to po prostu jakiś chłopak
zadziwiająco podobny do... jak mu tam? Harry ? Tak, chyba tak. Musze
się ogarnąć. Tak, zdecydowanie.
- Isabell, słyszysz
mnie ? - usłyszałam głos wujka.
- Co ? A tak.
Przepraszam, zamyśliłam się. - starałam się nie pokazywać
mojego zmieszania. - Więc.. Co mówiłeś ? - uśmiechnęłam się.
- Oj Isa, Isa.
Przedstawiałem chłopakom twoją sytuacje. Oczywiście nie
szczegółowo. - mrugnął. - A co do nich. To jest Zayn, nasz bad
boy, który spędza w łazience więcej czasu niż najbardziej
wymagająca dziewczyna. Liam, ten rozsądny, nieco przypominający
Justina Biebera. Niall, jedyny blondyn w tej bandzie. Tkniesz jego
żelki - zginiesz. Louis, paski, szelki, czerwone spodnie, niezwykłe
poczucie humoru. No i Loczuś, czyli Harry. Łamacz serc. Wszyscy
razem tworzą bombę atomową, czyli tak zwane One Direction. -
zaśmiał się, na co chłopcy zgromili go wzrokiem.
Co mam teraz zrobić
? Jak mam się zachowywać w stosunku do nich ? Nie chcę, żeby
pomyśleli, że jestem rozkapryszoną dziewczynką, która nie zna
życia i leci tylko na wygląd i pieniądze. Powoli zaczynam żałować,
że w ogóle przyleciałam do Londynu. Gdyby nie to, zapewne nie
znalazłabym się w tak beznadziejnej sytuacji. No ale co mogę
zrobić, czasu nie cofnę...
- Miło mi. -
mruknęłam prawie niesłyszalnie i odwróciłam się w stronę
wujka. - Mogłabym pójść do swojego pokoju ? Jestem strasznie
zmęczona. - musiałam skłamać, musiałam. Nie wytrzymałabym ani
jednej sekundy więcej stojąc twarzą w twarz z Harrym, sama nie
wiem dlaczego. Nie miałam wyrzutów sumienia po tym, jak
potraktowałam go w samolocie. Więc o co chodzi?
- Oczywiście, że
możesz, głupie pytanie. Harry, zaniesiesz jej walizki na górę ?
- Nie ! - ryknęłam. - Yyy, to znaczy... Nie trzeba, jutro rano je wezmę.
- czułam, jak moje policzki płoną.
- Okeej.. -
powiedział nieco zmieszany wujek. - W takim razie dobranoc. -
rzucił i poszedł do kuchni, a ja jak najszybciej pobiegłam do
swojego pokoju, choć nie miałam pojęcia gdzie jest.
- Wuuuuuuujku,
gdzie...
- Pierwsze drzwi po
lewej. - przerwał mi.
- Dzięki ! -
odkrzyknęłam jeszcze i weszłam do pokoju. - O mój boże. -
szepnęłam, gdy zobaczyłam wystrój. Kremowe ściany, ogromne,
dwuosobowe łózko, a co najważniejsze własna łazienka i
garderoba. Jestem w niebie.
***
Nie mogłam zasnąć,
a kiedy już mi się to udawało miałam ten sen. Śni mi się bez
przerwy od wyjazdu do Londynu. Za każdym razem budzę się z
płaczem. Jestem przerażona. Boję się zamknąć oczy, tak bardzo
nie chcę cierpieć. Pragnę zapomnieć, wymazać sobie z pamięci
wszystkie przykre wydarzenia, żyć tak, jakby nic się nie zdarzyło,
ale nie potrafię.
Z resztą, czy można
zapomnieć o osobach, dzięki którym żyjesz? O osobach, które
wychowały cię najlepiej jak mogły, które cię kochały, które
nauczyły cię tego, co jest dobre, a co złe? Nie można. Nawet,
jeśli bardzo by się chciało, to jest niewykonalne. Dlaczego? Bo
nawet po śmierci te osoby żyją w tobie i nie sposób je
uśmiercić, bo są bardzo sprytne. Wiedzą jak przeżyć. Chowają
się w najgłębszych zakamarkach naszych serc i nie chcą ich
opuścić.
Zmęczona
rozmyśleniami zeszłam do kuchni starając się nikogo nie obudzić,
co było dość ciężkie, bo schody strasznie skrzypiały. Po
zejściu na dół zrozumiałam, że tak naprawdę nie wiem, gdzie
jest kuchnia, której teraz tak bardzo potrzebowałam. Przeraziłam
się na myśl, że muszę chodzić sama po tym ogromnym domu, kiedy
jest ciemno i nic nie widzę. Ruszyłam przed siebie co chwilę
wpadając raz na ściany, stoły, szafki i robiąc przy tym niemały
hałas. Przeklęłam kilka razy, gdy po raz kolejny moja głowa miała
bliskie zbliżenie ze ścianą. W końcu, po kilku długich minutach,
odnalazłam swój cel. Szybko zaczęłam przeszukiwać szafki w celu
odnalezienia aspiryny. Jak na złość chyba schowała się przede
mną, bo nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Została mi jedna szafka,
do której nie dosięgałam, więc musiałam stanąć na blacie, żeby
ją otworzyć.
Z perspektywy Harrego.
To już kolejna
nieprzespana noc. Odkąd rozstałem się z Caroline miewam je coraz
częściej. Tak naprawdę nigdy nic do niej nie czułem. Chodziło
tylko o jedno, chyba każdy domyśla się o co. Kto jak kto, ale ona
była w tych sprawach najlepsza, nikt nie dawał mi takiej rozkoszy
jak ona. Gdy zobaczyłem ją, jak lizała się z jakimś kolesiem,
którego nigdy wcześniej nie widziałem, poczułem dziwne ukłucie w
sercu, jakby odrobinę zazdrości? Nie. Niemożliwe. Ja, Harry
Styles, nigdy nie byłem zazdrosny i nie zamierzam tego zmieniać.
Zastanawiałem się
tylko, co ma ten typek, czego ja nie posiadam. A może po prostu
znudziłem się jej ? Podobno to ja nie liczę się z uczuciami
innych, ale gdy przychodzi co do czego okazuje się, że nie ja
jestem ten zły, tylko najbardziej poszkodowany. Najpierw była
Eleonor, która zakochała się w Louisie, potem Perrie, która
obdarzyła uczuciem Zayna, a na końcu Danielle, która teraz nie
odstępuje Liama na krok. Chociaż, spójrzmy prawdzie w oczy,
lepiej, że nic pomiędzy nami nie było. Często przyglądałam się
im i doszedłem do wniosku, że tylko bym je zranił, bo nie ma mowy
o zakochaniu, czy nawet o zauroczeniu. Zawsze chodzi tylko o jedno.
Myślałem, że gdy wyjadę to Holmes Chapel będę mógł odpocząć,
jednak myliłem się. Ten wyjazd jedynie spotęgował moje uczucia,
utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem sam.
W pewnej chwili
usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i skrzypienie schodów.
Cisza, a potem odgłos, jakby ktoś wpadł na ścianę i kilka
przekleństw wypowiedzianych dość głośno. Następnie łomot
otwieranych szafek. Wiedziałem, kto to był. Ten głos poznałbym
wszędzie. Isabell, czy jak nazwałem ją w samolocie, panna
niedostępna. Ta dziewczyna byłą dla mnie jedną wielką zagadką.
Gdy po raz pierwszy spojrzałem w jej oczy dostrzegłem smutek, ból
i rozpacz, co próbowała zamaskować sztuczną złością i gniewem.
Bezskutecznie.
Postanowiłem zejść
na dół, aby sprawdzić co się dzieje, bo hałas nie ustawał,
wręcz przeciwnie, nasilał się, co jeszcze bardziej potęgowało
mój ból głowy.
Gdy wszedłem do
kuchni zobaczyłam ją stojącą na blacie.
Z perspektywy Isabell.
Przeszukiwałam
ostatnią już szafkę, w której i tak nie znalazłam niczego, co
mogłoby mnie zadowolić. Plastry, bandaże, maści, marchewka..
Marchewka ? Okej, nie wnikam. Ale aspiryny nie ma... W pewnej chwili
usłyszałam dość głośne chrząknięcie. Serce prawie mi stanęło,
tak bardzo się wystraszyłam. Gwałtownie obróciłam głowę. A
raczej próbowałam odwrócić, bo zapomniałam, że stoję na
blacie. Pośliznęłam się i upadłam na podłogę, czego skutki
odczuję pewnie dopiero jutro. Przypuszczam, że nie będę mogła
siedzieć przez następne dwa lata.
Nagle usłyszałam
gromki śmiech.
- Jakie śmieszne.
Się uśmiałam. - warknęłam sarkastycznie.
- Więc jest nas
dwoje. Podobno mieliśmy się już nigdy nie spotkać. - mówił
nieco ciszej. - Nie dotrzymałaś tej obietnicy.
- To nie była
obietnica, Styles, zapamiętaj to. Możesz mi wierzyć lub nie, ale
chwile spędzone ze mną będziesz mógł zaliczyć do tych
najgorszych. - rzuciłam i już chciałam odejść, gdy Harry
chwycił mnie za nadgarstek.
- Czemu mi to mówisz
? - spojrzał mi w oczy, w których zauważyłam.. Odrobinę bólu ?
Nie, niemożliwe.
- Bo jeszcze nie
zdążyłam cię znienawidzić, co pewnie już niedługo się
stanie. - wyrwałam nadgarstek, odwróciłam się na pięcie i
poszłam do pokoju.
Czemu widziałam ból
w oczach tego chłopaka ? Czemu wydawał mi się smutny ? Chciałam
przekonać się do tego, że się mylę. Nigdy nie byłam dobra w
pocieszaniu i współczuciu, a tym bardziej wyczytywaniu uczuć z
oczu, ale teraz... To wyglądało tak wyraźnie, że miałam ochotę
podejść do niego i go przytulić. Ale nie mogłam. Muszę ukrywać
przed nim prawdziwą, kruchą Isabell, tak będzie lepiej. Nie chcę,
żeby poznał moją historie. Wtedy zapewne zbliżyłby się do mnie,
a ja potrzebuję bliskości jak niczego innego. Skąd więc ta
niechęć ? Boję się, że gdy pozwolę mu przejść przez tą
niewidzialną barierę zaufania on tak po prostu mnie zrani, tak samo
jak Elizabeth, a nie chcę przechodzić przez to drugi raz, za bardzo
cierpiałam.
Jedna myśl nie daje
mi spokoju. Czego może brakować takiemu chłopakowi jak Harry
Styles. Przecież on ma wszystko. Przyjaciół, rodzinę, pieniądze.
Czego jeszcze mu potrzeba ?
***
Zadziwiające jest
to, jak bardzo człowiek bywa wymagający. Ciągle pragnie więcej i
więcej. I gdy wreszcie zdobędzie wszystkie dobra materialne,
załamuje się. Dlaczego? Bo nie ma miłości. A człowiek, bez
miłości jest jak kwiat bez wody. Wytrzyma długo, ale i tak
uschnie, czy tego chce czy też nie. To nieuchronne. To właśnie z tego
powodu powinniśmy za wszelką cenę dążyć to odnalezienia
miłości, przyjaźni. Żyjemy zupełnie inaczej ze świadomością,
że ktoś nas kocha, że ktoś nas potrzebuje. Bez względu na
wszystko staramy się uszczęśliwiać te osoby, bo gdy je
uszczęśliwiamy, to tak jakbyśmy sprawiali radość samym sobie,
jakbyśmy umacniali fundamenty swojego życia...
***
To była jedna z
moich najgorszych nocy. Nie wiem ile spałam. Godzinę, może
półtorej. Jedyne co czułam w tym momencie to ogromny ból głowy,
który nasilał się z każdym drgnięciem ciała. Powoli zeszłam do
kuchni unikając przy tym gwałtownych ruchów, bo miałam wrażenie,
że gdy taki nastąpi moja głowa wybuchnie. W pomieszczeniu
siedziało już dwoje chłopaków.
- Dzień dobry,
witamy w świecie żywych! - wykrzyknął jeden z nich. Niall ? Tak,
chyba tak.
- Zamknij się. -
warknęłam łapiąc się za głowę.
- Czyżby ktoś miał
nieprzespaną noc ? - zaśmiał się drugi z nich,
najprawdopodobniej Zayn. - Dziewczyno, chyba za szybko się
zadomowiłaś. - powiedział, na co zgromiłam go wzrokiem.
- Bardzo śmieszne. -
odparłam chyba najbardziej nieprzyjemnym tonem na jaki było mnie w
tym momencie stać. - Jeżeli już skończyłeś walić tymi, jakże
zabawnymi, żartami, lepiej rusz dupę i daj mi jakąś aspirynę. -
warknęłam.
- A może grzeczniej
? - najwidoczniej już zraziłam go do siebie.
- Gdybyś nie
denerwował mnie od rana swoim gadaniem, może byłabym milsza, ale
jak już pewnie zdążyłeś zauważyć, mam zły humor. Więc albo
daj mi tą aspirynę, albo znikaj, bo zakładam, że nie chcesz mieć
uszkodzonej buźki.
- Nie jestem twoim
służącym. Bozia dała ci rączki, więc sama się rusz i weź
proszki, skoro tak bardzo ich potrzebujesz. - rzucił i wyszedł, a
za nim blondyn, który jak widać nie miał ochoty na kłótnię. Ja
z resztą też nie. Ale musiałam udawać, musiałam. Nie mogłam
pokazać im jaka jestem naprawdę, to źle by się skończyło...
Stałam się straszną pesymistką, ale cóż, ludzie się
zmieniają. Nie mogłam całe życie chodzić w różowych
okularach, które prędzej czy później i tak by się stłukły i
ukazały szarą rzeczywistość.
- No proszę, nie
próżnujesz. Odpychasz od siebie kolejne osoby, ale wiedz, że dużo
ci to nie da. - usłyszałam ten znajomy, zachrypnięty głos. Głos,
przez który miałam ciary na plecach.
- Mam wrażenie, że
to nie twoja sprawa, Styles.
- Masz złe wrażenie,
złotko.
- Jeszcze raz mnie
tak nazwiesz, a twoja piękna buźka będzie odstraszać, a domyślam się, że to nie jest jedno z twoich marzeń. -
rzuciłam, po czym wyszłam z kuchni.
Musze być silna.
Musze udawać silną. Bez względu na to ile osób do siebie
zniechęcę. Bez względu na skutki. Nazywam się Isabell Mollow i jestem
silna.
~*~
Miśki, obiecuję Wam, że następny rozdział będzie lepszy, dużo lepszy od tego.
Ten pisałam na siłę, z brakiem weny.
Dziękuję za komentarze, wejścia na bloga i dodawanie do obserwowanych. :3
Jak Wam się podoba pisanie z perspektyw ? Nie jest najgorzej ?
NN powinna pojawić się niedługo. :)
Buźka. ;*
Ev.
Suuper ! :)
OdpowiedzUsuńBez względu czy piszesz z perspektyw czy też narracją trzecioosobową to i tak jest bosko.
Czekam na nn ;)
Mwahh <3
Uwielbiam te Twoje wstępy do rozdziałów. Czytam je uważnie, czasem po kilka razy. One mają dla mnie sens, często odzwierciedlają moją sytuację. Wszystko co piszesz jest takie przemyślane, nie ukrywam, podoba mi się to. Żałuję tylko, że tak późno odkryłam tego bloga. :)
OdpowiedzUsuń