wtorek, 6 listopada 2012

Chapter Fourth.


Zadziwiające jest to, jak bardzo jedno wydarzenie może zmienić nasze życie. Jedno jedyne, nic nie znaczące wydarzenie, może przewrócić nasz świat do góry nogami. I to jedno wydarzenie niesie za sobą masę innych. Czasami dobrych, a czasami wręcz przeciwnie. Nie możemy przewidzieć, kiedy ono nastąpi. Zazwyczaj dzieje się to zupełnie niespodziewanie, kiedy jeszcze kilka chwil temu wszystko było dobrze, a za chwilę BUM! I w naszych oczach świat staje się bezsensowny. Wtedy rozumiemy, że mogliśmy zapobiec niektórym przykrościom, które nas spotkały, sprawić, że słowa nie raniłyby tak bardzo, zrobić coś, co mogliśmy uczynić już dawno. To dlatego nie należy zostawiać niczego „na jutro”. Dlatego trzeba żyć tak, jakby następny dzień miał nigdy nie nastąpić.

***

Nie wierzę. Mam chyba jakieś omamy. A może to po prostu sen? W takim razie niech mnie ktoś uszczypnie, czy wyleje na mnie wiadro wody, byleby się obudzić... Mój mózg nie może przyjąć informacji, że właśnie stoję naprzeciwko niego. A może to po prostu jakiś chłopak zadziwiająco podobny do... jak mu tam? Harry ? Tak, chyba tak. Musze się ogarnąć. Tak, zdecydowanie.
Isabell, słyszysz mnie ? - usłyszałam głos wujka.
- Co ? A tak. Przepraszam, zamyśliłam się. - starałam się nie pokazywać mojego zmieszania. - Więc.. Co mówiłeś ? - uśmiechnęłam się.
- Oj Isa, Isa. Przedstawiałem chłopakom twoją sytuacje. Oczywiście nie szczegółowo. - mrugnął. - A co do nich. To jest Zayn, nasz bad boy, który spędza w łazience więcej czasu niż najbardziej wymagająca dziewczyna. Liam, ten rozsądny, nieco przypominający Justina Biebera. Niall, jedyny blondyn w tej bandzie. Tkniesz jego żelki - zginiesz. Louis, paski, szelki, czerwone spodnie, niezwykłe poczucie humoru. No i Loczuś, czyli Harry. Łamacz serc. Wszyscy razem tworzą bombę atomową, czyli tak zwane One Direction. - zaśmiał się, na co chłopcy zgromili go wzrokiem.
Co mam teraz zrobić ? Jak mam się zachowywać w stosunku do nich ? Nie chcę, żeby pomyśleli, że jestem rozkapryszoną dziewczynką, która nie zna życia i leci tylko na wygląd i pieniądze. Powoli zaczynam żałować, że w ogóle przyleciałam do Londynu. Gdyby nie to, zapewne nie znalazłabym się w tak beznadziejnej sytuacji. No ale co mogę zrobić, czasu nie cofnę...
- Miło mi. - mruknęłam prawie niesłyszalnie i odwróciłam się w stronę wujka. - Mogłabym pójść do swojego pokoju ? Jestem strasznie zmęczona. - musiałam skłamać, musiałam. Nie wytrzymałabym ani jednej sekundy więcej stojąc twarzą w twarz z Harrym, sama nie wiem dlaczego. Nie miałam wyrzutów sumienia po tym, jak potraktowałam go w samolocie. Więc o co chodzi?
- Oczywiście, że możesz, głupie pytanie. Harry, zaniesiesz jej walizki na górę ?
- Nie ! - ryknęłam. - Yyy, to znaczy... Nie trzeba, jutro rano je wezmę. - czułam, jak moje policzki płoną.
- Okeej.. - powiedział nieco zmieszany wujek. - W takim razie dobranoc. - rzucił i poszedł do kuchni, a ja jak najszybciej pobiegłam do swojego pokoju, choć nie miałam pojęcia gdzie jest.
- Wuuuuuuujku, gdzie...
- Pierwsze drzwi po lewej. - przerwał mi.
- Dzięki ! - odkrzyknęłam jeszcze i weszłam do pokoju. - O mój boże. - szepnęłam, gdy zobaczyłam wystrój. Kremowe ściany, ogromne, dwuosobowe łózko, a co najważniejsze własna łazienka i garderoba. Jestem w niebie.

***

Nie mogłam zasnąć, a kiedy już mi się to udawało miałam ten sen. Śni mi się bez przerwy od wyjazdu do Londynu. Za każdym razem budzę się z płaczem. Jestem przerażona. Boję się zamknąć oczy, tak bardzo nie chcę cierpieć. Pragnę zapomnieć, wymazać sobie z pamięci wszystkie przykre wydarzenia, żyć tak, jakby nic się nie zdarzyło, ale nie potrafię.
Z resztą, czy można zapomnieć o osobach, dzięki którym żyjesz? O osobach, które wychowały cię najlepiej jak mogły, które cię kochały, które nauczyły cię tego, co jest dobre, a co złe? Nie można. Nawet, jeśli bardzo by się chciało, to jest niewykonalne. Dlaczego? Bo nawet po śmierci te osoby żyją w tobie i nie sposób je uśmiercić, bo są bardzo sprytne. Wiedzą jak przeżyć. Chowają się w najgłębszych zakamarkach naszych serc i nie chcą ich opuścić.
Zmęczona rozmyśleniami zeszłam do kuchni starając się nikogo nie obudzić, co było dość ciężkie, bo schody strasznie skrzypiały. Po zejściu na dół zrozumiałam, że tak naprawdę nie wiem, gdzie jest kuchnia, której teraz tak bardzo potrzebowałam. Przeraziłam się na myśl, że muszę chodzić sama po tym ogromnym domu, kiedy jest ciemno i nic nie widzę. Ruszyłam przed siebie co chwilę wpadając raz na ściany, stoły, szafki i robiąc przy tym niemały hałas. Przeklęłam kilka razy, gdy po raz kolejny moja głowa miała bliskie zbliżenie ze ścianą. W końcu, po kilku długich minutach, odnalazłam swój cel. Szybko zaczęłam przeszukiwać szafki w celu odnalezienia aspiryny. Jak na złość chyba schowała się przede mną, bo nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Została mi jedna szafka, do której nie dosięgałam, więc musiałam stanąć na blacie, żeby ją otworzyć.

Z perspektywy Harrego.

To już kolejna nieprzespana noc. Odkąd rozstałem się z Caroline miewam je coraz częściej. Tak naprawdę nigdy nic do niej nie czułem. Chodziło tylko o jedno, chyba każdy domyśla się o co. Kto jak kto, ale ona była w tych sprawach najlepsza, nikt nie dawał mi takiej rozkoszy jak ona. Gdy zobaczyłem ją, jak lizała się z jakimś kolesiem, którego nigdy wcześniej nie widziałem, poczułem dziwne ukłucie w sercu, jakby odrobinę zazdrości? Nie. Niemożliwe. Ja, Harry Styles, nigdy nie byłem zazdrosny i nie zamierzam tego zmieniać.
Zastanawiałem się tylko, co ma ten typek, czego ja nie posiadam. A może po prostu znudziłem się jej ? Podobno to ja nie liczę się z uczuciami innych, ale gdy przychodzi co do czego okazuje się, że nie ja jestem ten zły, tylko najbardziej poszkodowany. Najpierw była Eleonor, która zakochała się w Louisie, potem Perrie, która obdarzyła uczuciem Zayna, a na końcu Danielle, która teraz nie odstępuje Liama na krok. Chociaż, spójrzmy prawdzie w oczy, lepiej, że nic pomiędzy nami nie było. Często przyglądałam się im i doszedłem do wniosku, że tylko bym je zranił, bo nie ma mowy o zakochaniu, czy nawet o zauroczeniu. Zawsze chodzi tylko o jedno. Myślałem, że gdy wyjadę to Holmes Chapel będę mógł odpocząć, jednak myliłem się. Ten wyjazd jedynie spotęgował moje uczucia, utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem sam.
W pewnej chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i skrzypienie schodów. Cisza, a potem odgłos, jakby ktoś wpadł na ścianę i kilka przekleństw wypowiedzianych dość głośno. Następnie łomot otwieranych szafek. Wiedziałem, kto to był. Ten głos poznałbym wszędzie. Isabell, czy jak nazwałem ją w samolocie, panna niedostępna. Ta dziewczyna byłą dla mnie jedną wielką zagadką. Gdy po raz pierwszy spojrzałem w jej oczy dostrzegłem smutek, ból i rozpacz, co próbowała zamaskować sztuczną złością i gniewem. Bezskutecznie.
Postanowiłem zejść na dół, aby sprawdzić co się dzieje, bo hałas nie ustawał, wręcz przeciwnie, nasilał się, co jeszcze bardziej potęgowało mój ból głowy.
Gdy wszedłem do kuchni zobaczyłam stojącą na blacie.

Z perspektywy Isabell.

Przeszukiwałam ostatnią już szafkę, w której i tak nie znalazłam niczego, co mogłoby mnie zadowolić. Plastry, bandaże, maści, marchewka.. Marchewka ? Okej, nie wnikam. Ale aspiryny nie ma... W pewnej chwili usłyszałam dość głośne chrząknięcie. Serce prawie mi stanęło, tak bardzo się wystraszyłam. Gwałtownie obróciłam głowę. A raczej próbowałam odwrócić, bo zapomniałam, że stoję na blacie. Pośliznęłam się i upadłam na podłogę, czego skutki odczuję pewnie dopiero jutro. Przypuszczam, że nie będę mogła siedzieć przez następne dwa lata.
Nagle usłyszałam gromki śmiech.
Jakie śmieszne. Się uśmiałam. - warknęłam sarkastycznie.
- Więc jest nas dwoje. Podobno mieliśmy się już nigdy nie spotkać. - mówił nieco ciszej. - Nie dotrzymałaś tej obietnicy.
- To nie była obietnica, Styles, zapamiętaj to. Możesz mi wierzyć lub nie, ale chwile spędzone ze mną będziesz mógł zaliczyć do tych najgorszych. - rzuciłam i już chciałam odejść, gdy Harry chwycił mnie za nadgarstek.
- Czemu mi to mówisz ? - spojrzał mi w oczy, w których zauważyłam.. Odrobinę bólu ? Nie, niemożliwe.
- Bo jeszcze nie zdążyłam cię znienawidzić, co pewnie już niedługo się stanie. - wyrwałam nadgarstek, odwróciłam się na pięcie i poszłam do pokoju.
Czemu widziałam ból w oczach tego chłopaka ? Czemu wydawał mi się smutny ? Chciałam przekonać się do tego, że się mylę. Nigdy nie byłam dobra w pocieszaniu i współczuciu, a tym bardziej wyczytywaniu uczuć z oczu, ale teraz... To wyglądało tak wyraźnie, że miałam ochotę podejść do niego i go przytulić. Ale nie mogłam. Muszę ukrywać przed nim prawdziwą, kruchą Isabell, tak będzie lepiej. Nie chcę, żeby poznał moją historie. Wtedy zapewne zbliżyłby się do mnie, a ja potrzebuję bliskości jak niczego innego. Skąd więc ta niechęć ? Boję się, że gdy pozwolę mu przejść przez tą niewidzialną barierę zaufania on tak po prostu mnie zrani, tak samo jak Elizabeth, a nie chcę przechodzić przez to drugi raz, za bardzo cierpiałam.
Jedna myśl nie daje mi spokoju. Czego może brakować takiemu chłopakowi jak Harry Styles. Przecież on ma wszystko. Przyjaciół, rodzinę, pieniądze. Czego jeszcze mu potrzeba ?

***

Zadziwiające jest to, jak bardzo człowiek bywa wymagający. Ciągle pragnie więcej i więcej. I gdy wreszcie zdobędzie wszystkie dobra materialne, załamuje się. Dlaczego? Bo nie ma miłości. A człowiek, bez miłości jest jak kwiat bez wody. Wytrzyma długo, ale i tak uschnie, czy tego chce czy też nie. To nieuchronne. To właśnie z tego powodu powinniśmy za wszelką cenę dążyć to odnalezienia miłości, przyjaźni. Żyjemy zupełnie inaczej ze świadomością, że ktoś nas kocha, że ktoś nas potrzebuje. Bez względu na wszystko staramy się uszczęśliwiać te osoby, bo gdy je uszczęśliwiamy, to tak jakbyśmy sprawiali radość samym sobie, jakbyśmy umacniali fundamenty swojego życia...

***

To była jedna z moich najgorszych nocy. Nie wiem ile spałam. Godzinę, może półtorej. Jedyne co czułam w tym momencie to ogromny ból głowy, który nasilał się z każdym drgnięciem ciała. Powoli zeszłam do kuchni unikając przy tym gwałtownych ruchów, bo miałam wrażenie, że gdy taki nastąpi moja głowa wybuchnie. W pomieszczeniu siedziało już dwoje chłopaków.
Dzień dobry, witamy w świecie żywych! - wykrzyknął jeden z nich. Niall ? Tak, chyba tak.
- Zamknij się. - warknęłam łapiąc się za głowę.
- Czyżby ktoś miał nieprzespaną noc ? - zaśmiał się drugi z nich, najprawdopodobniej Zayn. - Dziewczyno, chyba za szybko się zadomowiłaś. - powiedział, na co zgromiłam go wzrokiem.
- Bardzo śmieszne. - odparłam chyba najbardziej nieprzyjemnym tonem na jaki było mnie w tym momencie stać. - Jeżeli już skończyłeś walić tymi, jakże zabawnymi, żartami, lepiej rusz dupę i daj mi jakąś aspirynę. - warknęłam.
- A może grzeczniej ? - najwidoczniej już zraziłam go do siebie.
- Gdybyś nie denerwował mnie od rana swoim gadaniem, może byłabym milsza, ale jak już pewnie zdążyłeś zauważyć, mam zły humor. Więc albo daj mi tą aspirynę, albo znikaj, bo zakładam, że nie chcesz mieć uszkodzonej buźki.
- Nie jestem twoim służącym. Bozia dała ci rączki, więc sama się rusz i weź proszki, skoro tak bardzo ich potrzebujesz. - rzucił i wyszedł, a za nim blondyn, który jak widać nie miał ochoty na kłótnię. Ja z resztą też nie. Ale musiałam udawać, musiałam. Nie mogłam pokazać im jaka jestem naprawdę, to źle by się skończyło... Stałam się straszną pesymistką, ale cóż, ludzie się zmieniają. Nie mogłam całe życie chodzić w różowych okularach, które prędzej czy później i tak by się stłukły i ukazały szarą rzeczywistość.
- No proszę, nie próżnujesz. Odpychasz od siebie kolejne osoby, ale wiedz, że dużo ci to nie da. - usłyszałam ten znajomy, zachrypnięty głos. Głos, przez który miałam ciary na plecach.
- Mam wrażenie, że to nie twoja sprawa, Styles.
- Masz złe wrażenie, złotko.
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a twoja piękna buźka będzie odstraszać, a domyślam się, że to nie jest jedno z twoich marzeń. - rzuciłam, po czym wyszłam z kuchni.
Musze być silna. Musze udawać silną. Bez względu na to ile osób do siebie zniechęcę. Bez względu na skutki. Nazywam się Isabell Mollow i jestem silna.


~*~

Miśki, obiecuję Wam, że następny rozdział będzie lepszy, dużo lepszy od tego. 
Ten pisałam na siłę, z brakiem weny. 
Dziękuję za komentarze, wejścia na bloga i dodawanie do obserwowanych. :3
Jak Wam się podoba pisanie z perspektyw ? Nie jest najgorzej ?
NN powinna pojawić się niedługo. :)
Buźka. ;*
Ev.

2 komentarze:

  1. Suuper ! :)
    Bez względu czy piszesz z perspektyw czy też narracją trzecioosobową to i tak jest bosko.
    Czekam na nn ;)

    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam te Twoje wstępy do rozdziałów. Czytam je uważnie, czasem po kilka razy. One mają dla mnie sens, często odzwierciedlają moją sytuację. Wszystko co piszesz jest takie przemyślane, nie ukrywam, podoba mi się to. Żałuję tylko, że tak późno odkryłam tego bloga. :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy