Koniecznie
przeczytaj tekst pod rozdziałem.
Śmierć. To jedyne
wydarzenie, którego jesteśmy pewni, wiemy, że ono nastąpi, lecz
nie możemy przewidzieć kiedy. Boimy się, to normalne. Zastanawiamy
się, czy wszystko pozostanie tak samo, gdy nas już nie będzie. Czy
ulubiony kubek odwyknie od dotyku naszych ust, czy ubrania zapomną o
zapachu naszego ciała. A ludzie? Czy ludzie będą o nas pamiętać? Owszem.
Przez chwilę będą o nas mówić, dziwić się naszej śmierci, ale
pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi
nasze ciała. Nasz ból, smutek, śmiech, radość odejdą razem z
nim, nie zostawią po sobie pustego miejsca, zapełni je coś innego.
Nie łudźmy się. Na ziemi nie ma pustych miejsc.
***
Cały dzień
spędziłam siedząc na parapecie, wpatrując się w krajobraz
londyński. Ludzie, którzy twierdzą, że to miasto ma w sobie coś
niezwykłego, wręcz magicznego mają rację. Gdybym nie musiała
jeść i spać mogłabym obserwować to miasto całe życie. Nie ma
tu tej okropnej monotonii, pośpiechu. Ludzie żyją każdą chwilą,
nie zastanawiają się, co będzie jutro czy za miesiąc. Nie
obchodzi ich przyszłość, skupiają się na teraźniejszości.
Noce są jeszcze
piękniejsze. Oświetlone budynki, ulice nadają wyjątkowy
charakter. Spacerujący ludzie, pragnący oderwać się od żmudnej
rzeczywistości. Rodziny, które próbują odbudować swoje stosunki.
Zakochani, którzy umacniają swój związek, aby trwał wiecznie...
To wszystko wydaje się takie prawdziwe. Bo po co mają udawać ? Po
co robić coś, co jest udawane, sztuczne ? Jaki to ma cel ?
W głowie mam ciągle
tylko jedno pytanie. Co chcę udowodnić przez udawanie bezdusznej
suki ? Nie wiem. Brakuje mi siły, alby pokazać prawdziwą stronę
siebie. Lepszą stronę. Tęsknię za realną Isabell. Chcę znów
być optymistką, której uśmiech działa zarażająco na ludzi,
którzy ją mijają. Chcę znaleźć prawdziwego przyjaciela,
miłość..
***
Zeszłam do kuchni,
aby zaspokoić swoją potrzebę głodu. Otworzyłam lodówkę, w
której ja się okazało, były tylko marchewki. Zdążyłam się
przekonać, że Louis je uwielbia i strzeże jak największego
skarbu. Ma nawet listę, na której zapisuje wszystkie zjedzone
pomarańczowe warzywa. Dokładnie je liczy i sprawdza, czy wszystko
się zgadza. Pasiasty jest jedynym członkiem zespołu, który
próbuje nawiązać ze mną kontakt. Reszta już sobie odpuściła.
Z resztą, nie dziwię im się. Mnie też znudziłyby się próby
rozmawiania z dziewczyną, która zachowuje się jak rozkapryszone
dziecko. A Louis ? On się nie poddawał, starał się ze mną
rozmawiać pomimo tego, jak oschle i nieprzyjemnie go traktowałam.
Próbował żartować, wymyślał kawały tak śmieszne, że niewiele
brakowało, a wybuchałbym śmiechem, przed czym musiałam się
powstrzymać. Zwykle w takich przypadkach wychodziłam, umyślnie
raniąc chłopaka, czego tak bardzo nie chciałam...
W pewnym momencie
usłyszałam kroki, krzyki i tym podobne odgłosy. Gdybym nie
przyzwyczaiła się już do takich sytuacji, pomyślałabym, że na
górze wybuchł pożar, albo bomba atomowa. Po chwili całe One
Direction wraz z Johnem stało w korytarzu i nakładało buty.
Podeszłam do wujka.
- Znowu wychodzisz ?
- zapytałam ze smutkiem w głosie. Pierwsze dwa dni spędzone w tym
domu bardzo zbliżyły nas do siebie. Potem było już tylko gorzej.
Wywiady, koncerty i różne inne akcja, na których musiał być, bo
jak twierdził „Chłopcy nie poradzą sobie beze mnie.”
- Przepraszam Bell.
To tylko krótki wywiad, wrócę najpóźniej za godzinę. Szybko
zleci. - pocałował mnie w czoło po czym szybko wyszedł z domu
nie czekając nawet na zespół. Jak zawsze. Uciekał, zamiast
poczekać na słowa, które mam mu do powiedzenia.
- Świetnie, po
prostu wspaniale. - mruczałam do siebie. Spuściłam głowę w dół
i odwróciłam się na pięcie wpadając na jednego z chłopaków.
Ominęłam go niczego nie mówiąc i nie podnosząc głowy i
skierowałam się na górę. Usłyszałam za sobą krzyk, coś w
stylu „A może jakieś przepraszam?!” W odpowiedzi podniosłam
rękę z uniesionym środkowym palcem.
Po wyjściu zespołu
włączyłam muzykę na maksymalną głośność i zeszłam na dół.
Tańczyłam. To zawsze mnie uspokajało, podczas tańca nie myślałam
o niczym innym, skupiałam się jedynie na krokach. To dawało mi
możliwość oderwania się od świata. Nie słyszałam już nic,
nawet muzyki. Odpłynęłam. Nagle pośliznęłam się i upadłam.
Siedziałam skulona na podłodze i płakałam. Z bólu, jaki wywołała
stłuczona kostka? Nie. Z bezsilności. I nie chodziło tu o nogę,
raczej o całe życie.
Nie mam pojęcia,
ile tak przesiedziałam. Łzy cały czas spływały po moich
policzkach, a ja nie mogłam nic z tym zrobić, nie miałam na to
wpływu, straciłam nad tym kontrole. Poczułam dotyk na swoim
ramieniu.
Z perspektywy Harrego.
Kolejny wywiad...
Miałem już dość, chciałem odpocząć. Potrzebowałem tego jak
niczego innego. Wiem, że gdyby nie wywiady i trasy nie
osiągnęlibyśmy tyle, ale jestem już po prostu zmęczony. Tak samo
jak reszta. Zayn przysypia na siedząco, opierając swoją głowę o
barki Liama. Ten z kolei już dawno zasnął. Przewróciłby się,
gdyby nie siedział koło drzwi. Louis, nasz wiecznie roześmiany i
radosny Pan Marchewka śpi trzymając głowę na moich kolanach. A
Niall ? On chyba na najbardziej niewygodną pozycję do spania, jaką
można sobie wyobrazić. Głowę opiera na tyłku Louiego, nogi ma w
szerokim rozkroku. Jedną z nich trzyma na ramieniu Zayna, który
przytula się do niej, jakby była to Perrie, a drugą na kolanach
Liama.
Kocham naszych
fanów, wszyscy ich kochamy, ale oni czasami nie rozumieją,że my
też potrzebujemy odpoczynku, że nie jesteśmy na baterie, również
musimy spać. A ostatnio sen to jedna z najrzadszych czynności,
które wykonujemy. Nie wspomnę już nawet o oglądaniu telewizji,
albo graniu z chłopakami w Fifę, bo nie pamiętam, kiedy ostatni
raz to robiliśmy... Ale tak na oko, jakieś dwa miesiące temu.
Cholernie brakuje mi czasów sprzed X-Factora, chociaż ten program
jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Gdyby nie on , nie
poznałbym moich najlepszych przyjaciół, na których mogę zawsze
liczyć. Nie spełniałbym teraz swoich marzeń, tylko siedział w
Holmes Chapel i pracował w piekarni, a mój śpiew ograniczyłby się
do „występów” pod prysznicem. A teraz ? Jeżdżę w trasy
koncertowe, udzielam wywiadów, ludzie chcą sobie robić ze mną
zdjęcia, mam swoich fanów. Dostałem ogromną szansę i staram się
wykorzystać ją jak najlepiej, niezależnie od tego, ile muszę
poświęcić.
A co z Isabell ? Nie
rozumiem tej dziewczyny. Próbuje wmówić sobie, że jest
pesymistką, która nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Nie
wierzę, to nie jest prawdziwa ona. W nocy już nieraz słyszałem
chcice łkanie, które pewnie starała się zagłuszać poduszką, co
niewiele dało, bo było na tyle głośne, żebym je usłyszał. Noc
to chyba jedyny czas, kiedy jest sobą, kiedy nie musi się chować
za tą nieprzyjemną maskę złej dziewczyny, zdejmuje ją. Daje
upust swoim emocjom, które kumulują się w niej całe dnie.
Już nieraz miałem
ochotę pójść do jej pokoju i po prostu ją przytulić, pozwolić
jej się wypłakać, pokazać jej, że może na mnie liczyć, że ma
we mnie wsparcie, ale najzwyczajniej w świecie bałem się. Nie
odrzucenia, tylko tego, że jeszcze bardziej zamknie się w sobie, że
będzie się bała nawet płakać, że nie uwolni się od udawania,
że wmówi sobie, że jest taka naprawdę, a wtedy nic nie będzie
można już zrobić. Teraz trzeba pokazać jej, że może na nas
liczyć, że nie jesteśmy tacy źli, ale wszyscy, oprócz Louisa,
się poddali. A ja ? Chcę jej pomóc, tak bardzo tego pragnę, ale
obawiam się, że nie umiem. A może po prostu się boję ? Boję się
bliskości tej dziewczyny, działa na mnie inaczej niż wszyscy inni.
Sprawia, że chce pomagać, dodaje mi siły do walki.
- Harry, dojeżdżamy.
Obudź chłopaków. - powiedział John.
- Jakby to było
takie proste... - mruknąłem bardziej do siebie, niż do niego.
Na pierwszy ogień
poszedł Liam, którego obudzić było wyjątkowo łatwo. Wystarczyło
kopnąć. Dość mocno... Potem Louis, który gdy poczuł, że się
poruszam, sam wstał. Zayn. On... Jest chłopakiem, który kocha spać
i za wszelką cenę pragnie to robić jak najwięcej się da.
Strasznie trudno go obudzić, ale że znamy się już długo, wszyscy
znamy jego słaby punkt.
- Zayn, żel do
włosów się skończył. - szepnąłem mu na ucho, na co chłopak
gwałtownie się zerwał zapominając, że jest w samochodzie. W
skutku uderzył głową o dach, zrzucając przy tym z ciebie
nogę Nialla, która niebezpiecznie się wygięła. Blondyn obudził
się z krzykiem spadając na podłogę samochodu.
***
Wywiad trwał pół
godziny. Zaskakująco krótko. Nie musiałem odpowiadać na pytania
typu „A co z Harrym? Znalazłeś wreszcie swoją drugą połówkę?”
, co bardzo mnie cieszyło. Rozmawialiśmy tylko o przyszłej trasie
i koncertach charytatywnych.
- Harry, jedziemy z
chłopakami do sklepu. Wybierzesz się z nami? - usłyszałem głos
Johna.
- Nie, podrzućcie
mnie do domu. - zdecydowanie nie miałem ochoty na wyprawy do
sklepu, szczególnie, że z Niallem to potrwałoby kilka godzin...
- Okej. Powiedz Bell,
że wrócimy za dwie, trzy, ewentualnie siedem godzin. - zaśmiał
się, po czym zatrzymał samochód, żebym mógł wysiąść.
- Dobra. Na razie ! -
krzyknąłem i wszedłem do domu.
***
Już
w progu usłyszałem głośną muzykę. Wszedłem do salonu, aby
zobaczyć gdzie jest Isabell. To co dostrzegłem wstrząsnęło mną.
Dziewczyna siedziała skulona na podłodze. Jej ciało drżało, co
było pewnie spowodowane tym, że płakała. Bez najmniejszego
zastanowienia ukucnąłem obok niej. Nie słyszała mnie, bo muzyka
wszystko zagłuszała. Nieśmiało dotknąłem jej ramienia, zadrżała
pod wpływem mojego dotyku. Powoli obróciła głowę, żeby spojrzeć
na mnie swoimi załzawionymi oczami. Po policzkach wciąż płynęły
jej łzy. Przytuliłem ją. Cholernie bałem się, ze mnie odtrąci,
ale nie zrobiła tego. Wręcz przeciwnie. Wtuliła się w mój tors
po raz kolejny dając upust wszystkim negatywnym emocjom.
Objąłem
ją jeszcze mocniej, aby uświadomić jej, że jestem tu – z nią,
że może mi zaufać, że nie musi udawać, że jej nie zostawię, bo
może na mnie polegać. Może być sobą.
Była
taka krucha, niewinna, bezbronna. Spazmy płaczu wstrząsały jej
ciałem, a ona starała się od nich uciec. Jakby była zabawką w
ich rękach. Jej dłonie zaciskały się na mojej, mokrej już,
koszulce, co nie bardzo mi przeszkadzało. Liczyło się tylko to, że
ona tu jest, że zaufała mi, nie odepchnęła mnie po tym wszystkim,
po tych wszystkich słowach, czynach... Wybaczyła mi. Powoli zaczęła
się uspokajać, nie drżała już tak bardzo, jej oddech stawał się
coraz bardziej spokojny. Rozluźniła dłonie, jeszcze mocniej się
we mnie wtulając. Ostatnie łzy wypływały z jej opuchniętych,
czerwonych oczu. Nawet wtedy wyglądała pięknie. Z potarganymi
włosami, rozmazanym makijażu, szarych dresach i koszulce za dużej
o kilka rozmiarów. Wyglądała jak anioł, któremu złamało się
skrzydło.
Nie
wiedziałem ile czasu minęło, nie obchodziło mnie to. Liczyła się
chwila, która mogłaby trwać wiecznie. Już zawsze mógłbym
trzymać ją w swoich ramionach taką bezbronną, kruchą. Nie
zdawała sobie nawet sprawy jak na mnie działa, jak bardzo pragnę
jej szczęścia...
Usłyszałem
cichy szept, jakby wstydziła się mówić.
-
Przepraszam...
~*~
Okej, dodaję piąty, a miałam tego nie robić, pod ostatnim rozdziałem był tylko jeden komentarz na czterech obserwujących przy prawie 20 wyświetleniach dziennie.
Co się dzieje ? Pod prologiem było AŻ 6 komentarzy.
No i tu pojawia się moje pytanie :
Czy ja mam dla kogo pisać, czy ktoś to czyta ?
Nie dodam następnej notki bez przynajmniej 4 komentarzy.
Mam ten sam problem , ale nie przejmuj się ;)
OdpowiedzUsuńPiszesz bosko <3
Ja czytam, a to jest najważniejsze ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na część dalszą, bo zastanawiam się, czy będą ukrywać to, że łączy ich jakaś więź, czy jakoś nie specjalnie się tym przejmą, czy ogłoszą to całemu światu ;D
Czytam , świetnie piszesz : ) Jakbyś chciała to wbij do mnie , dodaję sie u ciebie do obserwatorów ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się ostatnia część, jest pełna smutku, ale z nadzieją na coś lepszego. Przekazujesz dużo emocji, czytelnik może dokładnie poczuć co czuje twój bohater. Nie rezygnuj z pisania, bo masz niewątpliwie wielki talent.! Zapraszam do mnie only-one-love-one-life.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOczywiście, że masz dla kogo pisać i nawet mnie nie wkurzaj. Nie drzesz się na mnie, że nie komentuję, to zapominam. A teraz marsz do pisania!♥
OdpowiedzUsuńPisz dalej, bo świetnie ci to idzie!!! ;)
OdpowiedzUsuń52 year-old Systems Administrator II Isahella Mapston, hailing from Cowansville enjoys watching movies like Funny Bones and Singing. Took a trip to Carioca Landscapes between the Mountain and the Sea and drives a Ferrari 857 Sport. poznaj fakty tu i teraz
OdpowiedzUsuńpozew o rozwod rzeszow
OdpowiedzUsuń