sobota, 9 lutego 2013

Chapter Fifth. [twentieth]


***

22 października.
Siedziałam w bezruchu, jakby przez to miałby mnie nie zauważyć. Bałam się oddychać, zresztą teraz stało się to zupełnie zbędną, niepotrzebną czynnością. Harry wpatrywał się we mnie z niemałym zaskoczeniem, które po chwili przerodziło się w nieograniczone szczęście, a potem... potem w złość. Ogromną, nieuniknioną złość, której, bądźmy szczerzy, bałam się jak niczego innego. Przerażałam mnie myśl o tym, że on już nigdy nie spojrzy na mnie swoimi niesamowitymi, zielonymi tęczówkami, w których było pełno miłości skierowanej tylko i wyłącznie do mnie, nikogo innego. Zresztą, nie oszukujmy się. Jedyną winną osobą w tej sprawie jestem ja. Nie oczekiwałam wybaczenia, zrozumienia, ani nic podobnego. Pragnęłam jedynie z nim porozmawiać, dowiedzieć się jak bardzo mnie nienawidzi. Chciałam, żeby wykrzyczał mi wszystko prosto w twarz, żeby wyzywał mnie od najgorszych, a nawet nie uderzył, żeby uświadomił mi to, że był szczęśliwy beze mnie, i że tym przybyciem utrudniam mu życie. Bezapelacyjnie nie zasłużyłam na nic innego, lepszego.
Cisza mnie przerażała, zupełnie tak samo jak jego niespokojny, gwałtowny oddech i wzrok skupiający się na każdym z nas. Bez wątpienia dziwił się, że tak po prostu, po długim roku nieobecności, siedzę sobie w salonie jego ogromnego, hotelowego pokoju i plotkuję z jego, do niedawna, najlepszymi przyjaciółmi. Wyraźnie czułam napiętą atmosferę i strach, który kumulował się w każdym z nas. Harry od pewnego czasu był... nieobliczalny. Zmienił się, ale to też jest tylko i wyłącznie moją winą. Gdybym nie wyjechała, nadal bylibyśmy razem, nadal wszyscy razem mieszkalibyśmy w Londynie, nadal kochalibyśmy się. Nie poróżniłoby nas aż tak wiele, ominęlibyśmy wiele, naprawdę wiele cierpienia. No ale niestety, czasu nie cofnę.
Zmierzył mnie wzrokiem, a ja zadrżałam. Tak, pierwszy raz w życiu drżałam, nie tyle co z powodu jego obecności, ale ze strachu. Autentycznego strachu, który nasilał się z każdą sekundą. Chwilę potem cała dygotałam, ręce mi się trzęsły, a serce biło jak oszalałe. Styles natomiast ciągle stał w bezruchu i wpatrywał się we mnie zielono-szarymi tęczówkami, które teraz wydawały się takie... puste, zupełnie inne. Kiedyś można było utonąć w ich czystej zieleni, szczęściu bijącym od nich. Był blady. O tak, bardzo, bardzo blady i... słaby?
- Isabell? - wydał z siebie cichy, prawie niesłyszalny jęk. - Co ty tu... Wyjdź. - wychrypiał, a ja zamarłam. W jednej sekundzie, która była jednocześnie jedną, nic nieznaczącą chwilą, cały mój strach, smutek przerodził się w złość.
- Słucham? - wychrypiałam, a na mojej twarzy można było zapewne zobaczyć niedowierzanie.
- Wyjdź. - powtórzył, tym razem głośniejszym i ostrzejszym tonem. Przypuszczam, że jemu słowa też więzły w gardle. Zupełnie zapomniałam o obecności Elizabeth, Eleanor i reszty chłopców, którzy teraz z zaciekawieniem przyglądali się to mi, to Harremu. Zapewne rozmyślali, kiedy powinni wtrącić się do rozmowy.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - całą sobą pragnęłam, by mój ton głosu brzmiał pewnie i poważnie. - Po roku nieobecności, jedyną rzeczą, którą robisz, jest wyproszenie mnie z pokoju hotelowego, w którym pojawiasz się raz na kilka dni? - chciałam wyprowadzić go z równowagi, ale on nadal przybierał obojętny wyraz twarzy.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - odparł jedynie i już zamierzał wychodzić z pomieszczenia. Podniosłam się z kanapy, czując na nadgarstku zaciskając się palce Zayna, ale wyrwałam rękę z jego uścisku.
- Nie uciekaj ode mnie, Styles. Dobrze wiesz, że kiedyś musisz ze mną porozmawiać, a to wspaniały moment. - wychrypiałam i ruszyłam za chłopakiem, który usłyszawszy moje słowa, gwałtownie obrócił się na pięcie w moją stronę. Cofnęłam się, gdy szybkim tempem ruszył w moją stronę, a jego oczy nie wyrażały nic innego niż czystą, autentyczną złość i nienawiść. Nie dałam po sobie poznać, że się boję. Przegrałabym.
- Po jaką cholerę wracałaś? - zaczął, a ja nie mogłam się dalej cofać, bo moje ciało napotkało ścianę. - Było tak dobrze, tak dobrze. A teraz znowu się pojawiasz i jakby nigdy nic się nie wydarzyło, plotkujesz z moimi przyjaciółmi. Znowu chcesz nas zniszczyć? Znowu? Daje ci to satysfakcję, no nie? A oni są tacy głupi, że wierzą ci w bajeczki, które im opowiadasz. Założę się, że już obiecałaś im powrót do Londynu. Nie masz pojęcia, jak bardzo przezywaliśmy twoje odejście! Wszyscy! Nieprzespane noce, błąkanie się po mieście, latanie do najróżniejszych krajów, co okazało się zbędne. I gdy już straciliśmy nadzieję, ty się pojawiasz! Wpieprzasz się znowu w nasze życie, a oni tak po prostu cię wpuszczają! - krzyczał, a pod moimi powiekami gromadziło się coraz więcej łez. - Zniszczyłaś nas!
- I kto tu kogo zniszczył! - nie wytrzymałam, łzy pojedynczo spływały po moich rozgrzanych policzkach. - Rozumiałabym twój żal, gdybyś zachowywał się lepiej, ale to, co teraz odpierdalasz przekracza wszelkie granice! Wrzeszczysz na mnie, a sam szlajasz się całe dnie po ulicach, pijesz, palisz, olewasz prawdziwych przyjaciół! A oni potrzebują twojego wsparcia, Styles! Potrzebują cię! I pomimo tego, że zachowujesz się jak totalny dupek, oni nadal mają nadzieję, że się zmienisz, że zrozumiesz, że będzie tak jak dawniej! Myślisz, że to ja wszystko zniszczyłam?! Pomyśl! To nie ja zostawiłam przyjaciół w chwili, gdy totalnie sobie nie radzili!
- A myślisz, że kto to spowodował?! Ty! - ryknął, przerywając mi. Nie przejął się tym, że telepię się ze strachu. Tak, to prawda. Bałam się. Pierwszy raz w życiu bałam się Harrego Stylesa, bo pierwszy raz w życiu on zachowywał się jak nie Harry Styles, a ja niewiele mogłam z tym zrobić. - Gdybyś nie wyjechała, gdybyś nie stchórzyła i dała sobie pomóc, wszystko byłoby dokładnie tak samo! Nie stoczylibyśmy się na dno!
- To ty pociągnąłeś ich za sobą, nie rozumiesz tego?! - tak, nasza kłótnia przerodziła się w zwalanie winy na siebie nawzajem. - Ty wszystko zniszczyłeś, ty jesteś wszystkiemu winien! Znacie się trzy lata! Trzy lata, cholera! I po trzech latach niesamowitej, najlepszej przyjaźni, ty od tak sobie odchodzisz, bo zachowałam się jak egoistyczna suka i zostawiłam swoją miłość i przyjaciół! Ale ty popełniłeś mój błąd. Zrobiłeś dokładnie, dokładnie to samo, Harry. - mówiłam już nieco spokojniej, ale nadal się trzęsłam. - Tylko że ty nadal możesz to naprawić. Zrozum, że tych czworo chłopaków to twoi prawdziwi przyjaciele, którzy nigdy cię nie zostawią. Możesz mnie nienawidzić Harry, nawet powinieneś. Ale proszę cię, błagam, nie znienawidź ich, oni na to nie zasługują. - wyszeptałam, a mój głos się załamał. Jeszcze więcej łez zaczęło spływać po moich polikach, a ja nie próbowałam ich zatrzymywać. Wszystkie emocje, które w sobie kumulowałam właśnie opuszczają moje ciało, a mi wcale nie jest lepiej. On mnie nienawidzi. Żywi do mnie czystą nienawiść. Nie patrzyłam mu w oczy, bałam się. Nie chciałam widzieć w nich siebie. Nie umiałabym znieść tego widoku, mimo że na niego zasłużyłam. Zasłużyłam na cierpienie. Zraniłam ich, ranię wszystkich ważnych dla mnie ludzi. Rozejrzałam się. Eleanor, Elizabeth, Louis i Niall płakali. Nawet nie próbowali tego ukrywać. Liam stał wyprostowany i uważnie przyglądał się swoim przyjaciołom, a potem przeniósł wzrok na mnie i na Harrego. Wiedziałam, że go zawiedliśmy. Nie musiał tego mówić, wszystko było widoczne w jego oczach. Naszymi kłótniami pogarszamy jedynie sytuację, nic nie jest lepsze. Po chwili podszedł do chłopców i uściskał ich. W żadnym stopniu nie przypominało to uścisku sprzed roku, pełnego śmiechu, radości i szczęścia. Ten był przepełniony bólem, który narastał z każdą sekundą, każdą chwilą. Ci wiecznie radośni chłopcy płakali, a to wszystko przeze mnie. Harry miał rację. Niepotrzebnie wracałam. Niepotrzebnie pojawiłam się w ich życiu. Było im lepiej beze mnie. Przed oczami przeleciały mi wszystkie chwile, które razem spędziliśmy. Spacery, wypad do schroniska, kłótnie, uśmiechy, łzy. Dosłownie wszystko wróciło i uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Moje łzy stały się jeszcze rzewniejsze, a policzki bardziej czerwone i gorące. Nie mogłam wydać z siebie żadnego konkretnego dźwięku, tylko cichy jęk. Louis wpatrywał się z nadzieją w moje oczy. Wierzył we mnie, wierzył, że dam radę, że poradzę sobie, a ja kolejny raz go zawiodę. Zawiodę ich wszystkich i każdego z osobna. Zawiodę siebie, rodziców, Johna... Spojrzałam na Elizabeth, która posłała mi pocieszający uśmiech, jakby chciała przez niego powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ze zrezygnowaniem pokręciłam głową i odwróciłam się w stronę Harrego, który nadal stał w miejscu. Jego oczy były smutne, a po policzkach płynęły łzy. Harry Styles płakał. Płakał przeze mnie. Przez osobę, która bezgranicznie go kochała. Jeszcze raz spojrzałam w jego piękne, zielone tęczówki, żeby zapamiętać każdy ich szczegół. Nie patrzył na mnie. Skupiał swój wzrok na wszystkim, tylko nie na mnie. Nie dziwię mu się. Powoli odwróciłam głowę, podniosłam torbę leżącą na ziemi i bez słowa zmierzałam w kierunku drzwi. W pewnej chwili poczułam palce zaciskające się na moim nadgarstku, a wtedy powoli się odwróciłam. Tym razem jego zielone oczy wpatrywały się we mnie i błyszczały od łez, które ciągle wypływały. I powiedział to. Powiedział to, co tak bardzo chciałam wtedy usłyszeć. Powiedział to, czego w tym momencie do siebie nie dopuszczałam, miałam wrażenie, że to sen. Piękny sen. W głowie ciągle huczały mi jego słowa, roznosiły się echem, które nie chciało się zatrzymać. „Nie dałbym rady cię znienawidzić, nawet jeżeli bardzo bym tego pragnął...”

***
Za dużo dialogu, za mało myśli.
Krótki.
Najgorszy z możliwych.
Nie stać mnie na nic lepszego.
Nie mam na to siły.
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny.
Zbliżamy się do zakończenia.

16 komentarzy:

  1. Ej weź no... jest bosko, jak zawsze bosko. Nie wiem , co napisać, więc może skończę i nie będę się kompromitowała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg.. świetny. Mam ogromną nadzieję, że będzie jak dawniej. ^^ Czekam na kolejny! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Najgorszy z możliwych" - Słucham? Nawet nie waż się tak pisać. Rozdział jest naprawdę fajny. Na początku reakcja Harrego trochę mnie zdziwiła, choć nie dziwie się, że tak zareagował, ale końcówka wywołała uśmiech na mojej twarzy.

    Aha, uwierz wreszcie, że naprawdę świetnie piszesz! :)

    Pozdrawiam. xx

    OdpowiedzUsuń
  4. chyba prędzej jeden z najlepszych.
    „Nie dałbym rady cię znienawidzić, nawet jeżeli bardzo bym tego pragnął...”
    kocham ............

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy Ty się słyszysz dziewczyno?
    Najgorszy? Błagam Cię!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeden z najlepszych. Nigdy nie komentuje opowiadań, ale teraz aż się zdenerwowałam tym, że tak napisałaś. Jest cudowny! Nie wiele opowiadań jest w stanie mnie wzruszyć, a przy tym rozdziale musiałam powstrzymywać się, żeby nie płakać tak jak oni. Nie mogę się doczekać następnego.

    Pozdrawiam, XX

    OdpowiedzUsuń
  7. No coś ty! Rozdział jest świetny jak zawsze! ;) Bardzo mnie wzruszył i prawie się popłakałam razem z nimi ;(
    Najbardziej spodobała mi się końcówka i ten moment kiedy Harry złapał ją za rękę i powiedział „Nie dałbym rady cię znienawidzić, nawet jeżeli bardzo bym tego pragnął...” Jej jakie to jest ujmujące, piękne... ;)
    Świetnie piszesz dziewczyno!!!
    Pozdrawiam Ewelina xD

    OdpowiedzUsuń
  8. powiem ci że to chyba jeden z najlepszych twoich rozdziałów po którym zabrakło mi słów ! cholera ! jak można tak dobrze pisać ? co ? ale że On to powiedział ? jeju ... łzy w oczach ! proszę cię napisz jak najszybciej nowy rozdział , ten był świetny ! trzymam kciuki i życzę wytrwałości i weny ! wiedz , że my czekamy !

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale gadasz głupoty. Ja przy tym rozdziale miałam łzy w oczach, nie powstrzymałam ich długo. Ryczę. Rzadko się to zdarza, ale ty mnie do tego doprowadziłaś ! Jesteś niesamowita, pamiętaj o tym, rozumiesz ?! Nigdy nie zapominaj !
    Czekam na ciąg dalszy... <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialne !
    Liczę na jakiś happy end !
    btw. zapraszam http://xdangii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Boskie! Piszesz, w ręcz zajebiście! Kocham całe to opowiadanie. Jest takie życiowe, a zarazem nierealne... Bardzo fascynująca i intrygująca historia. Uwierz mi, że ten rozdzaiAł jet taki jak każdy inny, czyli: MEGA! Może i jest krótki, ale trafny i przekazałaś w nim wszystko co trzeba. Pozdrawiam i życzę weny!
    PS.: Zapraszam do mnie ;)
    http://full-of-surprises.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja Cię w tyłek zaraz kopnę! Najgorszy? Nie stać Cię na nic lepszego? O bogowie, nie wiedziałam, że moje Zuo ma kuku pod sufitem. Miałam nie pisać dziś komentarza, bo padam na twarz i chciałam tylko nadrobić zaległości, ale mnie tym wkurzyłaś, Misiek. Widać, że dawno nie napisałam żadnego rozdziału, bo straciłaś pojęcie o tym, co jest świetne, a co nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, dodawałam już komentarz więc napiszę tylko tyle:
      mam zamiar założyć bloga z darmowymi reklamami blogów i za nim go założę chcę zebrać kilku chętnych ( żeby wiedzieć czy się go opłaca zakładać czy też nie) i mam do Ciebie małe pytanie: Czy chcesz żeby Twój blog znalazł się na blogu reklamowym ? Proszę o odpowiedź na adres blogijustyny@interia.pl

      Pozdrawiam Justyna
      PS. Tyczy się to również drugiego bloga.

      Usuń
  13. Fenomenalny rozdział! Najbardziej, rzecz jasna, spodobało mi się zakończenie. :D Wzruszyłam się, kiedy Harry powiedział do Bell "Wyjdź". :(
    Tak czy siak, umiesz wzbudzić naprawdę głębokie emocje w czytelniku. :)
    Czekam na kolejny rozdział!
    Aśka :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział po prostu genialny ! Dziewczyno przeszłaś sama siebie ! Piękny i cudowny ! <3 Nie kończ jeszcze , a jak już to, żeby było dobrze i żeby się zeszli ! <3 Pozdrawiam Kaśka . xoxo ,3 : )

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej! Nominowałam Cię, do The Versatile Blogger ;) Więcej informacji znajdziesz u mnie!
    http://full-of-surprises.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy