I do kogo będę należeć kiedy dzień po prostu nie ustąpi?
I kto mi powie jak to się kończy i jak to wszystko się zaczyna?
I kto mi powie jak to się kończy i jak to wszystko się zaczyna?
***
22 października.
Siedziałam w
bezruchu, jakby przez to miałby mnie nie zauważyć. Bałam się
oddychać, zresztą teraz stało się to zupełnie zbędną,
niepotrzebną czynnością. Harry wpatrywał się we mnie z niemałym
zaskoczeniem, które po chwili przerodziło się w nieograniczone
szczęście, a potem... potem w złość. Ogromną, nieuniknioną
złość, której, bądźmy szczerzy, bałam się jak niczego innego.
Przerażałam mnie myśl o tym, że on już nigdy nie spojrzy na mnie
swoimi niesamowitymi, zielonymi tęczówkami, w których było pełno
miłości skierowanej tylko i wyłącznie do mnie, nikogo innego.
Zresztą, nie oszukujmy się. Jedyną winną osobą w tej sprawie
jestem ja. Nie oczekiwałam wybaczenia, zrozumienia, ani nic
podobnego. Pragnęłam jedynie z nim porozmawiać, dowiedzieć się
jak bardzo mnie nienawidzi. Chciałam, żeby wykrzyczał mi wszystko
prosto w twarz, żeby wyzywał mnie od najgorszych, a nawet nie
uderzył, żeby uświadomił mi to, że był szczęśliwy beze mnie,
i że tym przybyciem utrudniam mu życie. Bezapelacyjnie nie
zasłużyłam na nic innego, lepszego.
Cisza
mnie przerażała, zupełnie tak samo jak jego niespokojny, gwałtowny
oddech i wzrok skupiający się na każdym z nas. Bez wątpienia
dziwił się, że tak po prostu, po długim roku nieobecności,
siedzę sobie w salonie jego ogromnego, hotelowego pokoju i plotkuję
z jego, do niedawna, najlepszymi przyjaciółmi. Wyraźnie czułam
napiętą atmosferę i strach, który kumulował się w każdym z
nas. Harry od pewnego czasu był... nieobliczalny. Zmienił się, ale
to też jest tylko i wyłącznie moją winą. Gdybym nie wyjechała,
nadal bylibyśmy razem, nadal wszyscy razem mieszkalibyśmy w
Londynie, nadal kochalibyśmy się. Nie poróżniłoby nas aż tak
wiele, ominęlibyśmy wiele,
naprawdę wiele cierpienia. No ale niestety, czasu nie cofnę.
Zmierzył
mnie wzrokiem, a ja zadrżałam. Tak, pierwszy raz w życiu drżałam,
nie tyle co z powodu jego obecności, ale ze strachu. Autentycznego
strachu, który nasilał się z każdą sekundą. Chwilę potem cała
dygotałam, ręce mi się trzęsły, a serce biło jak oszalałe.
Styles natomiast ciągle stał w bezruchu i wpatrywał się we mnie
zielono-szarymi tęczówkami, które teraz wydawały się takie...
puste, zupełnie inne. Kiedyś można było utonąć w ich czystej
zieleni, szczęściu bijącym od nich. Był blady. O tak, bardzo,
bardzo blady i... słaby?
- Isabell? - wydał z
siebie cichy, prawie niesłyszalny jęk. - Co ty tu... Wyjdź. -
wychrypiał, a ja zamarłam. W jednej sekundzie, która była
jednocześnie jedną, nic nieznaczącą chwilą, cały mój strach,
smutek przerodził się w złość.
- Słucham? -
wychrypiałam, a na mojej twarzy można było zapewne zobaczyć
niedowierzanie.
- Wyjdź. - powtórzył,
tym razem głośniejszym i ostrzejszym tonem. Przypuszczam, że jemu
słowa też więzły w gardle. Zupełnie zapomniałam o obecności
Elizabeth, Eleanor i reszty chłopców, którzy teraz z
zaciekawieniem przyglądali się to mi, to Harremu. Zapewne
rozmyślali, kiedy powinni wtrącić się do rozmowy.
- Tylko tyle masz mi
do powiedzenia? - całą sobą pragnęłam, by mój ton głosu
brzmiał pewnie i poważnie. - Po roku nieobecności, jedyną
rzeczą, którą robisz, jest wyproszenie mnie z pokoju hotelowego,
w którym pojawiasz się raz na kilka dni? - chciałam wyprowadzić
go z równowagi, ale on nadal przybierał obojętny wyraz twarzy.
- Nie mam zamiaru z
tobą rozmawiać. - odparł jedynie i już zamierzał wychodzić z
pomieszczenia. Podniosłam się z kanapy, czując na nadgarstku
zaciskając się palce Zayna, ale wyrwałam rękę z jego uścisku.
- Nie uciekaj ode
mnie, Styles. Dobrze wiesz, że kiedyś musisz ze mną porozmawiać,
a to wspaniały moment. - wychrypiałam i ruszyłam za chłopakiem,
który usłyszawszy moje słowa, gwałtownie obrócił się na
pięcie w moją stronę. Cofnęłam się, gdy szybkim tempem ruszył
w moją stronę, a jego oczy nie wyrażały nic innego niż czystą,
autentyczną złość i nienawiść. Nie dałam po sobie poznać, że
się boję. Przegrałabym.
- Po jaką cholerę
wracałaś? - zaczął, a ja nie mogłam się dalej cofać, bo moje
ciało napotkało ścianę. - Było tak dobrze, tak dobrze. A teraz
znowu się pojawiasz i jakby nigdy nic się nie wydarzyło,
plotkujesz z moimi przyjaciółmi. Znowu chcesz nas zniszczyć?
Znowu? Daje ci to satysfakcję, no nie? A oni są tacy głupi, że
wierzą ci w bajeczki, które im opowiadasz. Założę się, że już
obiecałaś im powrót do Londynu. Nie masz pojęcia, jak bardzo
przezywaliśmy twoje odejście! Wszyscy! Nieprzespane noce, błąkanie
się po mieście, latanie do najróżniejszych krajów, co okazało
się zbędne. I gdy już straciliśmy nadzieję, ty się pojawiasz!
Wpieprzasz się znowu w nasze życie, a oni tak po prostu cię
wpuszczają! - krzyczał, a pod moimi powiekami gromadziło się
coraz więcej łez. - Zniszczyłaś nas!
- I kto tu kogo
zniszczył! - nie wytrzymałam, łzy pojedynczo spływały po moich
rozgrzanych policzkach. - Rozumiałabym twój żal, gdybyś
zachowywał się lepiej, ale to, co teraz odpierdalasz przekracza
wszelkie granice! Wrzeszczysz na mnie, a sam szlajasz się całe
dnie po ulicach, pijesz, palisz, olewasz prawdziwych przyjaciół! A
oni potrzebują twojego wsparcia, Styles! Potrzebują cię! I pomimo
tego, że zachowujesz się jak totalny dupek, oni nadal mają
nadzieję, że się zmienisz, że zrozumiesz, że będzie tak jak
dawniej! Myślisz, że to ja wszystko zniszczyłam?! Pomyśl! To nie
ja zostawiłam przyjaciół w chwili, gdy totalnie sobie nie
radzili!
- A myślisz, że kto
to spowodował?! Ty! - ryknął, przerywając mi. Nie przejął się
tym, że telepię się ze strachu. Tak, to prawda. Bałam się.
Pierwszy raz w życiu bałam się Harrego Stylesa, bo pierwszy raz w
życiu on zachowywał się jak nie Harry Styles, a ja niewiele
mogłam z tym zrobić. - Gdybyś nie wyjechała, gdybyś nie
stchórzyła i dała sobie pomóc, wszystko byłoby dokładnie tak
samo! Nie stoczylibyśmy się na dno!
- To ty pociągnąłeś
ich za sobą, nie rozumiesz tego?! - tak, nasza kłótnia
przerodziła się w zwalanie winy na siebie nawzajem. - Ty wszystko
zniszczyłeś, ty jesteś wszystkiemu winien! Znacie się trzy lata!
Trzy lata, cholera! I po trzech latach niesamowitej, najlepszej
przyjaźni, ty od tak sobie odchodzisz, bo zachowałam się jak
egoistyczna suka i zostawiłam swoją miłość i przyjaciół! Ale
ty popełniłeś mój błąd. Zrobiłeś dokładnie, dokładnie to
samo, Harry. - mówiłam już nieco spokojniej, ale nadal się
trzęsłam. - Tylko że ty nadal możesz to naprawić. Zrozum, że
tych czworo chłopaków to twoi prawdziwi przyjaciele, którzy nigdy
cię nie zostawią. Możesz mnie nienawidzić Harry, nawet
powinieneś. Ale proszę cię, błagam, nie znienawidź ich, oni na
to nie zasługują. - wyszeptałam, a mój głos się załamał.
Jeszcze więcej łez zaczęło spływać po moich polikach, a ja nie
próbowałam ich zatrzymywać. Wszystkie emocje, które w sobie
kumulowałam właśnie opuszczają moje ciało, a mi wcale nie jest
lepiej. On mnie nienawidzi. Żywi do mnie czystą nienawiść. Nie
patrzyłam mu w oczy, bałam się. Nie chciałam widzieć w nich
siebie. Nie umiałabym znieść tego widoku, mimo że na niego
zasłużyłam. Zasłużyłam na cierpienie. Zraniłam ich, ranię
wszystkich ważnych dla mnie ludzi. Rozejrzałam się. Eleanor,
Elizabeth, Louis i Niall płakali. Nawet nie próbowali tego
ukrywać. Liam stał wyprostowany i uważnie przyglądał się swoim
przyjaciołom, a potem przeniósł wzrok na mnie i na Harrego.
Wiedziałam, że go zawiedliśmy. Nie musiał tego mówić, wszystko
było widoczne w jego oczach. Naszymi kłótniami pogarszamy jedynie
sytuację, nic nie jest lepsze. Po chwili podszedł do chłopców i
uściskał ich. W żadnym stopniu nie przypominało to uścisku
sprzed roku, pełnego śmiechu, radości i szczęścia. Ten był
przepełniony bólem, który narastał z każdą sekundą, każdą
chwilą. Ci wiecznie radośni chłopcy płakali, a to wszystko
przeze mnie. Harry miał rację. Niepotrzebnie wracałam.
Niepotrzebnie pojawiłam się w ich życiu. Było im lepiej beze
mnie. Przed oczami przeleciały mi wszystkie chwile, które razem
spędziliśmy. Spacery, wypad do schroniska, kłótnie, uśmiechy,
łzy. Dosłownie wszystko wróciło i uderzyło we mnie ze zdwojoną
siłą. Moje łzy stały się jeszcze rzewniejsze, a policzki
bardziej czerwone i gorące. Nie mogłam wydać z siebie żadnego
konkretnego dźwięku, tylko cichy jęk. Louis wpatrywał się z
nadzieją w moje oczy. Wierzył we mnie, wierzył, że dam radę, że
poradzę sobie, a ja kolejny raz go zawiodę. Zawiodę ich
wszystkich i każdego z osobna. Zawiodę siebie, rodziców, Johna...
Spojrzałam na Elizabeth, która posłała mi pocieszający uśmiech,
jakby chciała przez niego powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Ze zrezygnowaniem pokręciłam głową i odwróciłam się w stronę
Harrego, który nadal stał w miejscu. Jego oczy były smutne, a po
policzkach płynęły łzy. Harry Styles płakał. Płakał przeze
mnie. Przez osobę, która bezgranicznie go kochała. Jeszcze raz
spojrzałam w jego piękne, zielone tęczówki, żeby zapamiętać
każdy ich szczegół. Nie patrzył na mnie. Skupiał swój wzrok na
wszystkim, tylko nie na mnie. Nie dziwię mu się. Powoli odwróciłam
głowę, podniosłam torbę leżącą na ziemi i bez słowa
zmierzałam w kierunku drzwi. W pewnej chwili poczułam palce
zaciskające się na moim nadgarstku, a wtedy powoli się
odwróciłam. Tym razem jego zielone oczy wpatrywały się we mnie i
błyszczały od łez, które ciągle wypływały. I powiedział to.
Powiedział to, co tak bardzo chciałam wtedy usłyszeć. Powiedział
to, czego w tym momencie do siebie nie dopuszczałam, miałam
wrażenie, że to sen. Piękny sen. W głowie ciągle huczały mi
jego słowa, roznosiły się echem, które nie chciało się
zatrzymać. „Nie dałbym rady cię znienawidzić, nawet jeżeli
bardzo bym tego pragnął...”
***
Za dużo dialogu, za mało myśli.
Krótki.
Najgorszy z możliwych.
Nie stać mnie na nic lepszego.
Nie mam na to siły.
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny.
Zbliżamy się do zakończenia.
Zbliżamy się do zakończenia.
Ej weź no... jest bosko, jak zawsze bosko. Nie wiem , co napisać, więc może skończę i nie będę się kompromitowała :)
OdpowiedzUsuńOmg.. świetny. Mam ogromną nadzieję, że będzie jak dawniej. ^^ Czekam na kolejny! ;-)
OdpowiedzUsuń"Najgorszy z możliwych" - Słucham? Nawet nie waż się tak pisać. Rozdział jest naprawdę fajny. Na początku reakcja Harrego trochę mnie zdziwiła, choć nie dziwie się, że tak zareagował, ale końcówka wywołała uśmiech na mojej twarzy.
OdpowiedzUsuńAha, uwierz wreszcie, że naprawdę świetnie piszesz! :)
Pozdrawiam. xx
chyba prędzej jeden z najlepszych.
OdpowiedzUsuń„Nie dałbym rady cię znienawidzić, nawet jeżeli bardzo bym tego pragnął...”
kocham ............
Czy Ty się słyszysz dziewczyno?
OdpowiedzUsuńNajgorszy? Błagam Cię!!!!!!!
Jeden z najlepszych. Nigdy nie komentuje opowiadań, ale teraz aż się zdenerwowałam tym, że tak napisałaś. Jest cudowny! Nie wiele opowiadań jest w stanie mnie wzruszyć, a przy tym rozdziale musiałam powstrzymywać się, żeby nie płakać tak jak oni. Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, XX
No coś ty! Rozdział jest świetny jak zawsze! ;) Bardzo mnie wzruszył i prawie się popłakałam razem z nimi ;(
OdpowiedzUsuńNajbardziej spodobała mi się końcówka i ten moment kiedy Harry złapał ją za rękę i powiedział „Nie dałbym rady cię znienawidzić, nawet jeżeli bardzo bym tego pragnął...” Jej jakie to jest ujmujące, piękne... ;)
Świetnie piszesz dziewczyno!!!
Pozdrawiam Ewelina xD
powiem ci że to chyba jeden z najlepszych twoich rozdziałów po którym zabrakło mi słów ! cholera ! jak można tak dobrze pisać ? co ? ale że On to powiedział ? jeju ... łzy w oczach ! proszę cię napisz jak najszybciej nowy rozdział , ten był świetny ! trzymam kciuki i życzę wytrwałości i weny ! wiedz , że my czekamy !
OdpowiedzUsuńAle gadasz głupoty. Ja przy tym rozdziale miałam łzy w oczach, nie powstrzymałam ich długo. Ryczę. Rzadko się to zdarza, ale ty mnie do tego doprowadziłaś ! Jesteś niesamowita, pamiętaj o tym, rozumiesz ?! Nigdy nie zapominaj !
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy... <3
Genialne !
OdpowiedzUsuńLiczę na jakiś happy end !
btw. zapraszam http://xdangii.blogspot.com/
Boskie! Piszesz, w ręcz zajebiście! Kocham całe to opowiadanie. Jest takie życiowe, a zarazem nierealne... Bardzo fascynująca i intrygująca historia. Uwierz mi, że ten rozdzaiAł jet taki jak każdy inny, czyli: MEGA! Może i jest krótki, ale trafny i przekazałaś w nim wszystko co trzeba. Pozdrawiam i życzę weny!
OdpowiedzUsuńPS.: Zapraszam do mnie ;)
http://full-of-surprises.blogspot.com/
Ja Cię w tyłek zaraz kopnę! Najgorszy? Nie stać Cię na nic lepszego? O bogowie, nie wiedziałam, że moje Zuo ma kuku pod sufitem. Miałam nie pisać dziś komentarza, bo padam na twarz i chciałam tylko nadrobić zaległości, ale mnie tym wkurzyłaś, Misiek. Widać, że dawno nie napisałam żadnego rozdziału, bo straciłaś pojęcie o tym, co jest świetne, a co nie.
OdpowiedzUsuńCześć, dodawałam już komentarz więc napiszę tylko tyle:
Usuńmam zamiar założyć bloga z darmowymi reklamami blogów i za nim go założę chcę zebrać kilku chętnych ( żeby wiedzieć czy się go opłaca zakładać czy też nie) i mam do Ciebie małe pytanie: Czy chcesz żeby Twój blog znalazł się na blogu reklamowym ? Proszę o odpowiedź na adres blogijustyny@interia.pl
Pozdrawiam Justyna
PS. Tyczy się to również drugiego bloga.
Fenomenalny rozdział! Najbardziej, rzecz jasna, spodobało mi się zakończenie. :D Wzruszyłam się, kiedy Harry powiedział do Bell "Wyjdź". :(
OdpowiedzUsuńTak czy siak, umiesz wzbudzić naprawdę głębokie emocje w czytelniku. :)
Czekam na kolejny rozdział!
Aśka :)
Rozdział po prostu genialny ! Dziewczyno przeszłaś sama siebie ! Piękny i cudowny ! <3 Nie kończ jeszcze , a jak już to, żeby było dobrze i żeby się zeszli ! <3 Pozdrawiam Kaśka . xoxo ,3 : )
OdpowiedzUsuńHej! Nominowałam Cię, do The Versatile Blogger ;) Więcej informacji znajdziesz u mnie!
OdpowiedzUsuńhttp://full-of-surprises.blogspot.com/