***
22 października.
Obudziłam się z
naprawdę, naprawdę głośnym wrzaskiem, o czym zresztą świadczyła
obecność zaspanego Zayna, którego było bardzo trudno obudzić.
Natychmiast zjawił się obok i objął mnie ramieniem. Głaskał po
głowie i mruczał uspokajające słowa, których nie rozumiałam.
Starałam się opanować przyśpieszony, nierównomierny oddech i
zatrzymać łzy nieustannie spływające po rozgrzanych, czerwonych
policzkach. Po głowie ciągle krążyła mi myśl „zabiłam go,
zabiłam Harrego”. Wiedziałam, że to tylko sen, ale był tak
realistyczny, tak prawdziwy. Zaczęłam się bać, a strach wywołał
falę dodatkowych łez i dreszczy. Płakałam wtulona w tors
przyjaciele, który nieustannie gładził moje plecy. Był chyba
bardziej przestraszony ode mnie, bo serce biło mu nieprawdopodobnie
szybko. No cóż, tak to jest gdy zostanie się bezlitośnie
obudzonym przez wrzaski przyjaciółki.
- Zapytaj o Harrego.
- wychrypiałam, gdy czułam, że mogę jako-tako mówić.
Z perspektywy Zayna.
Słyszałem słowa,
które powiedziała, ale nie dochodziły do mnie. Nadal byłem
przerażony. Spokojnie spałem, a w pewnej chwili usłyszałem
okropne, głośne wrzaski, które nawet trupa wybudziłyby ze snu.
Natychmiast zerwałem się z łóżka i, praktycznie zabijając się
przez ten cholerny, niebezpieczny dywan, wpadłem do pokoju Isabell.
Dziewczyna siedziała na łóżku trzęsąc się ze strachu. Poczułem
ból w sercu, gdy zobaczyłem łzy na jej czerwonych policzkach. Bez
dłuższego zastanowienia usiadłem obok i objąłem ją ramieniem,
starając się, najlepiej jak tylko mogłem, opanować drżenie rąk.
- Co? - wyszeptałem,
bo tylko na to było mnie stać, po dłuższej chwili.
- Zadzwoń do kogoś
i zapytaj o Harrego. - powtórzyła, a na imieniu Stylesa załamał
jej się głos. Po raz setny przeanalizowałem jej słowa, które z
trudem do mnie dotarły. - Zayn, proszę. - wyszeptała jeszcze i
kolejny raz zalała się łzami. Sięgnąłem po telefon dziewczyny
leżący na szafce obok łóżka i próbowałem przypomnieć sobie
numer któregoś z przyjaciół, co było trudne ze względu na moją
pustkę w głowie. Po dłuższym wpatrywaniu się w ekran Iphona,
niezgrabnie wystukałem cyferki i nacisnąłem zieloną słuchawkę
modląc się o to, bym mógł mówić.
- Kimkolwiek jesteś,
lepiej żebyś miał dobry powód. - usłyszałem zachrypnięty głos
przyjaciela, gdy już miałem się rozłączać.
- Harry jest w domu?
- wychrypiałem z niemałym trudem.
- Zayn? Coś się
stało? - widocznie mój zaniepokojony ton głosu o trzeciej nad
ranem go rozbudził.
- Harry jest w domu?
- powtórzyłem nieco głośniej, a do moich uszu dotarły
niewyraźne słowa potwierdzenia. Mimowolnie odetchnąłem.
- Wrócił koło
pierwszej, totalnie zalany, ale wrócił.. Malik, dowiem się o co
chodzi? - zapytał wyraźnie zniecierpliwiony i zaspany.
- Wszystko ci
wyjaśnię jak wrócę. Dobranoc, Lou. - powiedziałem i zakończyłem
rozmowę. - Jest w domu. - te słowa skierowałem do Bell, a ona
głośno wypuściła powietrze. Nie wiedziałem jaki jest powód
tego, że nagle bardziej zainteresowała się Harrym. Mogę mieć
jedynie przypuszczenia, że stoi za tym koszmar, który jej się
przyśnił. - Śpij. Zostanę. - wymruczałem do jej ucha, a
dziewczyna położyła się i wtuliła się we mnie. Zasnęła
szybko, a ja naprawdę starałem się czuwać, tylko że byłem tak
okropnie zmęczony, a moje powieki takie ciężkie...
***
Gdy koło 11
otworzyłem oczy i z niemałym trudem przypomniałem sobie wydarzenia
tej nocy, zaniepokojony rozejrzałem się po pokoju i stwierdziwszy,
że nic nie wskazuje na obecność mojej przyjaciółki, zerwałem
się łóżka, co skończyło się tylko natychmiastowymi zawrotami
głowy i powtórnym siedzeniu, tylko że tym razem na podłodze. Ból
był straszny, miałem wrażenie, że jeszcze dosłownie chwila i
rozsadzi mi czaszkę. No cóż, tak się kończą niespokojne noce.
Z trudem doczłapałem
się do drzwi, żeby po sekundzie je pchnąć i udać się w stronę
kuchni, z której już dobiegał zapach jajecznicy i cichy dźwięk
piosenek. Schodząc ze schodów skupiałem się na nie pominięciu
żadnego schodka, to zakończyło by się zapewne bliskim spotkaniem
z twardymi, zimnymi panelami, którymi wyłożona była podłoga w
korytarzu i salonie.
- Dzień dobry. -
takimi słowami przywitała mnie Isabell, na co tylko niewyraźnie
mruknąłem jakieś „cześć”, bo zajęty myśleniem nad
wyeliminowaniem radia z gry zupełnie wyłączyłem się na
otaczający mnie świat. Niestety, nie dane mi było obmyślenie
super planu, bo po chwili stał przede mną talerz z ogromną porcją
jajecznicy, na którą dosłownie się rzuciłem. Dziewczyna usiadła
na krześle naprzeciw mnie i dokładnie obserwowała wszystkie moje
ruchy. Rzuciłem jej pytające spojrzenie i wróciłem do pożerania
śniadania, które niebezpiecznie szybko się kończyło. -
Przepraszam za tą noc. - wychrypiała cicho, a ja posłałem jej
tylko uśmiech i mruknąłem coś w stylu „nic się nie stało”.
Bell najwidoczniej spodziewała się dłuższej mowy na ten temat i
gdyby nie ten potworny ból głowy, pewnie wypytywałbym ją o wszystko. Niestety, nie mam do tego możliwości. - Zayn, naprawdę
mógłbyś coś powiedzieć, od rana nie usłyszałam od ciebie
żadnego słowa, z wyjątkiem tych mruknięć, których prawie nie
rozumiem. Zachowujesz się jakbyś był co najmniej na kacu.
- Wiem, jak możesz
mi wynagrodzić tą noc. - powiedziałem, kiedy dziewczyna już
najprawdopodobniej rezygnowała, że usłyszy ode mnie jakieś
słowa. Posłała w moją stronę pytające spojrzenie. - Spotkasz
się z chłopcami. - powiedziałem najbardziej poważnym tonem na
jaki było mnie w tym momencie stać. - Bez Harrego. - wtrąciłem,
gdy już otwierała usta.
- Nie ma takiej
możliwości. Oni mnie nienawidzą. - powiedziała z pewnością.
- Gadasz głupstwa,
Bell. Nikt cię nie nienawidzi. A Lou zareagował tak tylko dlatego,
że był w szoku. Elizabeth również. - „ja pierdolę, Malik, za
dużo mówisz.” widziałem, że El spotkała ją w kawiarni,
podobnie jak Tomlinson. Miałem nikomu nie mówić, ale chyba w
takich okolicznościach mi wybaczą... Dziewczyna spojrzała na mnie
zaskoczonym spojrzeniem, a ja posłałem w jej stronę niepewny
uśmiech. - Kiedyś i tak będziesz musiała z nimi porozmawiać.
Jeżeli ty tego nie zaczniesz, to oni do ciebie przyjdą. Nie
uciekniesz od tego.
Z perspektywy
Isabell.
Naprawdę, naprawdę
myślałam, że on żartuje. Chciałam, żeby żartował, ale gdy na
jego twarzy nie zobaczyłam ani grama rozbawienia, zaczęłam
poważnie się martwić. Jasne, że chciałam ich zobaczyć, to od
roku było moim największym marzeniem, ja po prostu się bałam.
Bałam się, że mnie znienawidzą, zwyzywają i zostawią, tak jak
ja zostawiłam ich. I w zasadzie spodziewałam się tego, to
logiczne. Jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym przekonaniu wybuch
Louisa, albo nawet zachowanie Elizabeth. Tylko że byłam to winna
Zaynowi, bo przecież nie musiał przychodzić do mnie w nocy, nie
musiał mnie uspokajać. Gdyby tego nie zrobił, uniknąłby tego
bólu głowy, który jest jedynym powodem jego milczenia, a ja siedziałabym na łóżku trzęsąc się ze strachu i
płacząc, co zapewne nie byłoby świetnym rozwiązaniem tej
sytuacji i skończyłoby się tylko kolejnymi nieprzespanymi nocami
oraz mokra poduszką, czego chciałam uniknąć.
- Obiecujesz, że
Harrego tam nie będzie? - zapytałam cicho, chociaż dobrze znałam
odpowiedź.
- Obiecuję. On
ogólnie rzadko pojawia się w domu, więc to byłby cud. - rzucił
z przekonaniem.
- Cuda się zdarzają.
- mruknęłam cicho, a Zayn wydał z siebie dziwny dźwięk
niezadowolenia. - Zgadzam się. - powiedziałam jeszcze ciszej.
Bałam się nawet, że chłopak nie usłyszy, ale po chwili
znajdowałam się w jego ramionach i czułam się jak na karuzeli. -
Zayn, puść mnie! - pisnęłam, a ten postawił mnie na podłogę.
- Zbieraj się,
niedługo wychodzimy.
- Co? - wyrwało mi
się. - To już, tak od razu? - zapytałam niemało zaskoczona.
- A kiedy? Im
szybciej tym lepiej, idę zadzwonić. - i nim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć, ten już wbiegał po schodach na górę.
***
- Zayn, jesteś
pewnie, że to dobry pomysł? - zapytałam. Jeszcze nigdy, nigdy nie
byłam bardziej przerażona. A teraz, staliśmy właśnie pod
drzwiami ich wspólnego, zapewne obrzydliwie wielkiego, pokoju
hotelowego. Starałam się opanować drżenie rąk, co przychodziło
mi z niemałym trudem, ale nie chciałam dać po sobie poznać, że
się denerwuje, choć pewnie moje starania pójdą na marne, bo
każdy z tych chłopaków, no a w szczególności Elizabeth, która
również będzie, znają mnie na tyle dobrze, by wyczytać każde
emocje z mojej twarzy, co w tym momencie znacznie utrudniało
sprawę. - Boję się.
- Wyluzuj, przecież
to twoi przyjaciele. - powiedział, a ja zmroziłam go wzrokiem. -
Oj Bell, skąd u ciebie nagle tyle strachu? - zapytał i wydał jęk
bólu, gdy mój łokieć spotkał się z jego żebrem. - Dasz radę,
jesteś tak samo zdenerwowana jak oni. - posłał mi pokrzepiający
uśmiech i otworzył drzwi. Wszedł do środka ciągnąc mnie za
sobą, a ja w myślach wyklinałam go od najgorszych. Moje ręce
zaczęły drżeć jeszcze mocniej niż na początku, a ja przestałam
starać się je opanować, gdy dostrzegłam cztery postacie
wpatrujące się we mnie. W moich oczach natychmiast pojawiły się
łzy. Patrzyliśmy na siebie, ale nikt nie odważył się zacząć
rozmowy. Gdy do moich uszu dobiegły ciche słowa „Pieprzyć to”,
naprawdę straciłam nadzieję, ale po chwili poczułam silne
ramiona Louisa obejmujące mnie. Wtuliłam się w jego tors i
pozwoliłam łzom na zmoczenie jego koszulki w paski. Do moich uszu
dobiegały tylko niektóre słowa, ale gdy usłyszałam „Cicho
maleńka, już jesteśmy razem, wszystko dobrze” rozpłakałam się
jeszcze bardziej, a w mojej głowie narodziło się pytanie „jak
ja mogłam zostawić tak cudownych przyjaciół?”. Oderwałam się
od Lou i spojrzałam w jego oczy, w których zaczęły gromadzić
się łzy.
- Ej, Tomlinsonowie
nie płaczą. - szepnęłam, a on posłał w moją stronę uśmiech.
- No bo nie płaczą.
Kto tu płacze? - tak, mój Lou wrócił. Nareszcie. Moje szczęście
powiększyło się jeszcze bardziej, gdy do naszego uścisku
dołączył Zayn, Liam, a potem Niall, który nawet nie starał się
ukrywać łez. Tak więc staliśmy na środku pokoju tuląc się do
siebie jak wariaci. Ale niestety, żadna chwila nie może trwać
wiecznie.
- Isabell. -
usłyszałam jej głos. Po wyswobodzeniu się z uścisku, co w
gruncie rzeczy nie było takie łatwe, i zmrożenia Tomlinsona
wzrokiem, gdy ten pociągnął mnie za włosy, podeszłam do niej.
- Dobra. Wiem, że
teraz prawdopodobnie mnie nienawidzisz, ale zrozum, że ja musiałam
to zrobić. Potrzebowałam tego. Zdaję sobie sprawę, z tego, że
zachowałam się jak kompletna egoistka, i że ucieczka to najgorsza
decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam. - mówiłam, a po naszych
policzkach zaczęły spływać łzy. - I to zupełnie
niesprawiedliwe, że po wyrządzeniu wam tylu krzywd, ja od tak
sobie wracam i oczekuję, że wszystko będzie tak jak dawniej, a
szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego, że mnie znowu przyjmiecie
do siebie i teraz mam ochotę was za to zabić, bo tak łatwo mi
wybaczyliście, bez żadnych krzyków, nienawiści. Przez ten rok
starałam się, naprawdę się starałam żyć tak, jakby nigdy nie
było was w moim życiu i gdyby mi się udało, to pewnie olałabym
sobie wasz przyjazd do Nowego Jorku, ale niestety. Chciałam
żebyście umarli w moim sercu, tylko problem z tym, że macie jego
cząstkę w sobie, a jej przecież nie uśmiercę. I wiem, ze moje
„przepraszam” w tej sytuacji niewiele da, ale proszę cię... -
głos mi się załamał. - Nie chcę, żebyś mnie znienawidziła,
możesz mnie zwyzywać, pobić, tylko nie nienawidź mnie. -
wyszeptałam.
- Nawet gdybym nie
wiem jak tego chciała, nie dam rady. Mogę się oszukiwać, tylko
co mi to da? Kocham cię, debilko, kocham cię całym sercem, jesteś
moją najlepszą przyjaciółką, i nie dam rady cię znienawidzić.
- powiedziała, a po chwili padłyśmy sobie w ramiona.
***
Siedzieliśmy
właśnie na jednej z ogromnych, ogromnych kanap i opowiadaliśmy
sobie wydarzenia z roku. Dołączyła do nas Eleanor, która gdy
tylko mnie zobaczyła, uściskała tak mocno, że zabrakło mi tchu.
Cieszyłam się, że pogodziła się z Lou, pasowali do siebie jak
nikt inny. Ona potrafiła go uspokoić, on ją rozśmieszyć. Gdy na
nich patrzyłam, uśmiech automatycznie pojawiał się na mojej
twarzy.
Zayn był w trakcie
opowiadania historii, jak to Niallowi porwały się spodnie na
scenie, a przebrać się mogli dopiero za jakieś cztery piosenki.
Irlandczyk siedział cały czerwony, a reszta zwijała się ze
śmiechu, gdy drzwi do pokoju z hukiem się otworzyły, a po chwili
jeszcze głośniej zatrzasnęły, czemu towarzyszyło kilka
siarczystych przekleństw. Chłopak rozejrzał się po pokoju, a gdy
wzrokiem napotkał moją osobę, wydał z siebie ciche „o kurwa”. Jego zielone tęczówki świdrowały mnie wzrokiem, a
ja zamarłam.
***
Hej!
Przybywam do Was dziś z następnym rozdziałem i nadzieją, że chociaż trochę się Wam spodoba. Pod ostatnim było 17 komentarzy, mam nadzieję, że tu pojawi się podobna liczba, ale to nie jest najważniejsze. :) Dziękuję za każde wejście, komentarz, obserwatora. :) Następny rozdział postaram się dodać w następnym tygodniu.
Kolejną sprawą jest nominacja do The Versatile Blogger, co było dla mnie niemałą niespodzianką. Dziękuję! Nie będę odpowiadać na to teraz, po prostu nie mam czasu, ale obiecuję, że kiedyś zrobię oddzielną notkę na ten temat. :)
Do napisania, Evil.
Chociaż trochę się spodoba? Dziewczyno mi się to bardzo ale to bardzo podoba!!! Trafiłam na to opowiadanie przez przypadek i właściwie to całkiem niedawno i muszę powiedzieć, że od razu przypadł mi do gustu. Czytając twoje opowiadanie nie mogę się od niego oderwać. Bardzo podoba mi się twój styl pisania. A wracając do dzisiejszego rozdziału to już nie mogę się doczekać rozmowy Isabell z Harrym. Mam taka cichą nadzieję, że mimo wszystko Harremu nadal bardzo na niej zależy i z czasem jej wybaczy. Tak bym chciała żeby znów byli razem i aby wrócił dawny Harry ;D No dobra to już na tyle! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewelina xD
O ja pierdole! Twoje opowiadanie jest FENOMENALNE! Znalazłam je wczoraj nie chcący i siedział i czytałam od samiuśkiego początku, a dzisiaj wchodzę i tu proszę jaka niespodzianką nowy rozdział! Boże mam nadzieję że Is i Harry się zejdą! Ale się cieszyłam że na początku to był tylko sen. Dobra czekam na kolejny z niecierpliwością i mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej:**
OdpowiedzUsuńDziwne jest to, że sama potrafię kląć jak szewc, a jednak przekleństwa w opowiadaniach mi tak bardzo przeszkadzają... nie wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńWszystko dobre, co się dobrze kończy - brakuje jeszcze "nawrócenia Harrego" i będziesz musiała wymyślić kolejny wątek :D
O matko ! Ale świetny rozdział ;o Mega dobrze, że się pogodzili ! Ciekawe co powie Harry ;o
OdpowiedzUsuńCzy ty jesteś psychopatą?
OdpowiedzUsuńBo tylko takei osoby potrawfią wymyśleć takie naturalne zgony.
Rozdział jak zwykle genialny.
serio ? musiałaś kończyć w takim momencie i się nad nami znęcać !? rozdział genialny , brak mi słów , tak po prostu . czekam , czekam na kolejny rozdział ! ;D
OdpowiedzUsuńAAAAAA ! W takim momencie ! Kobieto ! Kocham to ! Szybko dodawaj nn bo się już doczekać nie mogę ! <3 Rozdział genialny jak zwykle ! Ściskam , całuję i pozdrawiam Kaśka . xoxo <3 : )
OdpowiedzUsuńOo, aż mi ulżyło gdy dowiedziałam się, że śmierć Hazzy to tylko sen. ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, końcówka trzyma w niepewności. Czekam na następny rozdział. xx
O ja pierdole !! dziewczyno to jest genialne *.* mam nadzieje, że Harry zejdzie sie z Isabell ;) ale jestem ciekawa co Hazza powie na to, że ona tam siedzi ;o
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że to z Harrym na początku było tylko snem - gdybyś go uśmierciła, opowiadanie nie byłoby takie fajne :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że Isabell spotkała się z wszystkimi, poza tym jestem strasznie ciekawa co będzie dalej.
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;) Zuza.
O Kurwa!!!!!!! Twój blog jest mega ZaleBISTy!!!! kocham go! Czekam na następny rozdział ! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńhttp://full-of-surprises.blogspot.com/
Ojejku, ale super. to chyba mój ulubiony rozdział ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne *u* Niech Harry jej wybaczy <3
OdpowiedzUsuńWOW! Genialne!! Po prostu kocham twoje opowiadanie! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńAśka
Ok, nie wiem lat trafiłam na tego bloga, ale cieszę się. Ja pitole, ten blog jest mega świetny. Ogólnie ty świetnie piszesz. Ogólnie od samego początku spodobało mi się to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że Bell tylko przeżyje. Śmierć rodziców, potem śmierć Josh'a. A teraz jeszcze ona wyjechała, ale znaleźli ją.
Sprawa z Harry'm fajnie to wymyśliłaś. Że się zmienił, że ma nowe towarzystwo. Świetnie. Czekam na następny rozdział. : ) I życzę weny xx
+zapraszam do mnie : opowiadnieoonedirection.blogspot.com
@keepcalmxoxoxo