niedziela, 3 lutego 2013

Chapter Fourth. [nineteenth]

***
22 października.
Obudziłam się z naprawdę, naprawdę głośnym wrzaskiem, o czym zresztą świadczyła obecność zaspanego Zayna, którego było bardzo trudno obudzić. Natychmiast zjawił się obok i objął mnie ramieniem. Głaskał po głowie i mruczał uspokajające słowa, których nie rozumiałam. Starałam się opanować przyśpieszony, nierównomierny oddech i zatrzymać łzy nieustannie spływające po rozgrzanych, czerwonych policzkach. Po głowie ciągle krążyła mi myśl „zabiłam go, zabiłam Harrego”. Wiedziałam, że to tylko sen, ale był tak realistyczny, tak prawdziwy. Zaczęłam się bać, a strach wywołał falę dodatkowych łez i dreszczy. Płakałam wtulona w tors przyjaciele, który nieustannie gładził moje plecy. Był chyba bardziej przestraszony ode mnie, bo serce biło mu nieprawdopodobnie szybko. No cóż, tak to jest gdy zostanie się bezlitośnie obudzonym przez wrzaski przyjaciółki.
Zapytaj o Harrego. - wychrypiałam, gdy czułam, że mogę jako-tako mówić.

Z perspektywy Zayna.

Słyszałem słowa, które powiedziała, ale nie dochodziły do mnie. Nadal byłem przerażony. Spokojnie spałem, a w pewnej chwili usłyszałem okropne, głośne wrzaski, które nawet trupa wybudziłyby ze snu. Natychmiast zerwałem się z łóżka i, praktycznie zabijając się przez ten cholerny, niebezpieczny dywan, wpadłem do pokoju Isabell. Dziewczyna siedziała na łóżku trzęsąc się ze strachu. Poczułem ból w sercu, gdy zobaczyłem łzy na jej czerwonych policzkach. Bez dłuższego zastanowienia usiadłem obok i objąłem ją ramieniem, starając się, najlepiej jak tylko mogłem, opanować drżenie rąk.
Co? - wyszeptałem, bo tylko na to było mnie stać, po dłuższej chwili.
- Zadzwoń do kogoś i zapytaj o Harrego. - powtórzyła, a na imieniu Stylesa załamał jej się głos. Po raz setny przeanalizowałem jej słowa, które z trudem do mnie dotarły. - Zayn, proszę. - wyszeptała jeszcze i kolejny raz zalała się łzami. Sięgnąłem po telefon dziewczyny leżący na szafce obok łóżka i próbowałem przypomnieć sobie numer któregoś z przyjaciół, co było trudne ze względu na moją pustkę w głowie. Po dłuższym wpatrywaniu się w ekran Iphona, niezgrabnie wystukałem cyferki i nacisnąłem zieloną słuchawkę modląc się o to, bym mógł mówić.
- Kimkolwiek jesteś, lepiej żebyś miał dobry powód. - usłyszałem zachrypnięty głos przyjaciela, gdy już miałem się rozłączać.
- Harry jest w domu? - wychrypiałem z niemałym trudem.
- Zayn? Coś się stało? - widocznie mój zaniepokojony ton głosu o trzeciej nad ranem go rozbudził.
- Harry jest w domu? - powtórzyłem nieco głośniej, a do moich uszu dotarły niewyraźne słowa potwierdzenia. Mimowolnie odetchnąłem.
- Wrócił koło pierwszej, totalnie zalany, ale wrócił.. Malik, dowiem się o co chodzi? - zapytał wyraźnie zniecierpliwiony i zaspany.
- Wszystko ci wyjaśnię jak wrócę. Dobranoc, Lou. - powiedziałem i zakończyłem rozmowę. - Jest w domu. - te słowa skierowałem do Bell, a ona głośno wypuściła powietrze. Nie wiedziałem jaki jest powód tego, że nagle bardziej zainteresowała się Harrym. Mogę mieć jedynie przypuszczenia, że stoi za tym koszmar, który jej się przyśnił. - Śpij. Zostanę. - wymruczałem do jej ucha, a dziewczyna położyła się i wtuliła się we mnie. Zasnęła szybko, a ja naprawdę starałem się czuwać, tylko że byłem tak okropnie zmęczony, a moje powieki takie ciężkie...

***

Gdy koło 11 otworzyłem oczy i z niemałym trudem przypomniałem sobie wydarzenia tej nocy, zaniepokojony rozejrzałem się po pokoju i stwierdziwszy, że nic nie wskazuje na obecność mojej przyjaciółki, zerwałem się łóżka, co skończyło się tylko natychmiastowymi zawrotami głowy i powtórnym siedzeniu, tylko że tym razem na podłodze. Ból był straszny, miałem wrażenie, że jeszcze dosłownie chwila i rozsadzi mi czaszkę. No cóż, tak się kończą niespokojne noce.
Z trudem doczłapałem się do drzwi, żeby po sekundzie je pchnąć i udać się w stronę kuchni, z której już dobiegał zapach jajecznicy i cichy dźwięk piosenek. Schodząc ze schodów skupiałem się na nie pominięciu żadnego schodka, to zakończyło by się zapewne bliskim spotkaniem z twardymi, zimnymi panelami, którymi wyłożona była podłoga w korytarzu i salonie.
- Dzień dobry. - takimi słowami przywitała mnie Isabell, na co tylko niewyraźnie mruknąłem jakieś „cześć”, bo zajęty myśleniem nad wyeliminowaniem radia z gry zupełnie wyłączyłem się na otaczający mnie świat. Niestety, nie dane mi było obmyślenie super planu, bo po chwili stał przede mną talerz z ogromną porcją jajecznicy, na którą dosłownie się rzuciłem. Dziewczyna usiadła na krześle naprzeciw mnie i dokładnie obserwowała wszystkie moje ruchy. Rzuciłem jej pytające spojrzenie i wróciłem do pożerania śniadania, które niebezpiecznie szybko się kończyło. - Przepraszam za tą noc. - wychrypiała cicho, a ja posłałem jej tylko uśmiech i mruknąłem coś w stylu „nic się nie stało”. Bell najwidoczniej spodziewała się dłuższej mowy na ten temat i gdyby nie ten potworny ból głowy, pewnie wypytywałbym ją o wszystko. Niestety, nie mam do tego możliwości. - Zayn, naprawdę mógłbyś coś powiedzieć, od rana nie usłyszałam od ciebie żadnego słowa, z wyjątkiem tych mruknięć, których prawie nie rozumiem. Zachowujesz się jakbyś był co najmniej na kacu.
- Wiem, jak możesz mi wynagrodzić tą noc. - powiedziałem, kiedy dziewczyna już najprawdopodobniej rezygnowała, że usłyszy ode mnie jakieś słowa. Posłała w moją stronę pytające spojrzenie. - Spotkasz się z chłopcami. - powiedziałem najbardziej poważnym tonem na jaki było mnie w tym momencie stać. - Bez Harrego. - wtrąciłem, gdy już otwierała usta.
- Nie ma takiej możliwości. Oni mnie nienawidzą. - powiedziała z pewnością.
- Gadasz głupstwa, Bell. Nikt cię nie nienawidzi. A Lou zareagował tak tylko dlatego, że był w szoku. Elizabeth również. - „ja pierdolę, Malik, za dużo mówisz.” widziałem, że El spotkała ją w kawiarni, podobnie jak Tomlinson. Miałem nikomu nie mówić, ale chyba w takich okolicznościach mi wybaczą... Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczonym spojrzeniem, a ja posłałem w jej stronę niepewny uśmiech. - Kiedyś i tak będziesz musiała z nimi porozmawiać. Jeżeli ty tego nie zaczniesz, to oni do ciebie przyjdą. Nie uciekniesz od tego.

Z perspektywy Isabell.

Naprawdę, naprawdę myślałam, że on żartuje. Chciałam, żeby żartował, ale gdy na jego twarzy nie zobaczyłam ani grama rozbawienia, zaczęłam poważnie się martwić. Jasne, że chciałam ich zobaczyć, to od roku było moim największym marzeniem, ja po prostu się bałam. Bałam się, że mnie znienawidzą, zwyzywają i zostawią, tak jak ja zostawiłam ich. I w zasadzie spodziewałam się tego, to logiczne. Jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym przekonaniu wybuch Louisa, albo nawet zachowanie Elizabeth. Tylko że byłam to winna Zaynowi, bo przecież nie musiał przychodzić do mnie w nocy, nie musiał mnie uspokajać. Gdyby tego nie zrobił, uniknąłby tego bólu głowy, który jest jedynym powodem jego milczenia, a ja siedziałabym na łóżku trzęsąc się ze strachu i płacząc, co zapewne nie byłoby świetnym rozwiązaniem tej sytuacji i skończyłoby się tylko kolejnymi nieprzespanymi nocami oraz mokra poduszką, czego chciałam uniknąć.
Obiecujesz, że Harrego tam nie będzie? - zapytałam cicho, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
- Obiecuję. On ogólnie rzadko pojawia się w domu, więc to byłby cud. - rzucił z przekonaniem.
- Cuda się zdarzają. - mruknęłam cicho, a Zayn wydał z siebie dziwny dźwięk niezadowolenia. - Zgadzam się. - powiedziałam jeszcze ciszej. Bałam się nawet, że chłopak nie usłyszy, ale po chwili znajdowałam się w jego ramionach i czułam się jak na karuzeli. - Zayn, puść mnie! - pisnęłam, a ten postawił mnie na podłogę.
- Zbieraj się, niedługo wychodzimy.
- Co? - wyrwało mi się. - To już, tak od razu? - zapytałam niemało zaskoczona.
- A kiedy? Im szybciej tym lepiej, idę zadzwonić. - i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ten już wbiegał po schodach na górę.

***

Zayn, jesteś pewnie, że to dobry pomysł? - zapytałam. Jeszcze nigdy, nigdy nie byłam bardziej przerażona. A teraz, staliśmy właśnie pod drzwiami ich wspólnego, zapewne obrzydliwie wielkiego, pokoju hotelowego. Starałam się opanować drżenie rąk, co przychodziło mi z niemałym trudem, ale nie chciałam dać po sobie poznać, że się denerwuje, choć pewnie moje starania pójdą na marne, bo każdy z tych chłopaków, no a w szczególności Elizabeth, która również będzie, znają mnie na tyle dobrze, by wyczytać każde emocje z mojej twarzy, co w tym momencie znacznie utrudniało sprawę. - Boję się.
- Wyluzuj, przecież to twoi przyjaciele. - powiedział, a ja zmroziłam go wzrokiem. - Oj Bell, skąd u ciebie nagle tyle strachu? - zapytał i wydał jęk bólu, gdy mój łokieć spotkał się z jego żebrem. - Dasz radę, jesteś tak samo zdenerwowana jak oni. - posłał mi pokrzepiający uśmiech i otworzył drzwi. Wszedł do środka ciągnąc mnie za sobą, a ja w myślach wyklinałam go od najgorszych. Moje ręce zaczęły drżeć jeszcze mocniej niż na początku, a ja przestałam starać się je opanować, gdy dostrzegłam cztery postacie wpatrujące się we mnie. W moich oczach natychmiast pojawiły się łzy. Patrzyliśmy na siebie, ale nikt nie odważył się zacząć rozmowy. Gdy do moich uszu dobiegły ciche słowa „Pieprzyć to”, naprawdę straciłam nadzieję, ale po chwili poczułam silne ramiona Louisa obejmujące mnie. Wtuliłam się w jego tors i pozwoliłam łzom na zmoczenie jego koszulki w paski. Do moich uszu dobiegały tylko niektóre słowa, ale gdy usłyszałam „Cicho maleńka, już jesteśmy razem, wszystko dobrze” rozpłakałam się jeszcze bardziej, a w mojej głowie narodziło się pytanie „jak ja mogłam zostawić tak cudownych przyjaciół?”. Oderwałam się od Lou i spojrzałam w jego oczy, w których zaczęły gromadzić się łzy.
- Ej, Tomlinsonowie nie płaczą. - szepnęłam, a on posłał w moją stronę uśmiech.
- No bo nie płaczą. Kto tu płacze? - tak, mój Lou wrócił. Nareszcie. Moje szczęście powiększyło się jeszcze bardziej, gdy do naszego uścisku dołączył Zayn, Liam, a potem Niall, który nawet nie starał się ukrywać łez. Tak więc staliśmy na środku pokoju tuląc się do siebie jak wariaci. Ale niestety, żadna chwila nie może trwać wiecznie.
- Isabell. - usłyszałam jej głos. Po wyswobodzeniu się z uścisku, co w gruncie rzeczy nie było takie łatwe, i zmrożenia Tomlinsona wzrokiem, gdy ten pociągnął mnie za włosy, podeszłam do niej.
- Dobra. Wiem, że teraz prawdopodobnie mnie nienawidzisz, ale zrozum, że ja musiałam to zrobić. Potrzebowałam tego. Zdaję sobie sprawę, z tego, że zachowałam się jak kompletna egoistka, i że ucieczka to najgorsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam. - mówiłam, a po naszych policzkach zaczęły spływać łzy. - I to zupełnie niesprawiedliwe, że po wyrządzeniu wam tylu krzywd, ja od tak sobie wracam i oczekuję, że wszystko będzie tak jak dawniej, a szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego, że mnie znowu przyjmiecie do siebie i teraz mam ochotę was za to zabić, bo tak łatwo mi wybaczyliście, bez żadnych krzyków, nienawiści. Przez ten rok starałam się, naprawdę się starałam żyć tak, jakby nigdy nie było was w moim życiu i gdyby mi się udało, to pewnie olałabym sobie wasz przyjazd do Nowego Jorku, ale niestety. Chciałam żebyście umarli w moim sercu, tylko problem z tym, że macie jego cząstkę w sobie, a jej przecież nie uśmiercę. I wiem, ze moje „przepraszam” w tej sytuacji niewiele da, ale proszę cię... - głos mi się załamał. - Nie chcę, żebyś mnie znienawidziła, możesz mnie zwyzywać, pobić, tylko nie nienawidź mnie. - wyszeptałam.
- Nawet gdybym nie wiem jak tego chciała, nie dam rady. Mogę się oszukiwać, tylko co mi to da? Kocham cię, debilko, kocham cię całym sercem, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, i nie dam rady cię znienawidzić. - powiedziała, a po chwili padłyśmy sobie w ramiona.

***

Siedzieliśmy właśnie na jednej z ogromnych, ogromnych kanap i opowiadaliśmy sobie wydarzenia z roku. Dołączyła do nas Eleanor, która gdy tylko mnie zobaczyła, uściskała tak mocno, że zabrakło mi tchu. Cieszyłam się, że pogodziła się z Lou, pasowali do siebie jak nikt inny. Ona potrafiła go uspokoić, on ją rozśmieszyć. Gdy na nich patrzyłam, uśmiech automatycznie pojawiał się na mojej twarzy.
Zayn był w trakcie opowiadania historii, jak to Niallowi porwały się spodnie na scenie, a przebrać się mogli dopiero za jakieś cztery piosenki. Irlandczyk siedział cały czerwony, a reszta zwijała się ze śmiechu, gdy drzwi do pokoju z hukiem się otworzyły, a po chwili jeszcze głośniej zatrzasnęły, czemu towarzyszyło kilka siarczystych przekleństw. Chłopak rozejrzał się po pokoju, a gdy wzrokiem napotkał moją osobę, wydał z siebie ciche „o kurwa”. Jego zielone tęczówki świdrowały mnie wzrokiem, a ja zamarłam.
Boże, spraw żeby to był sen.

***
Hej! 
Przybywam do Was dziś z następnym rozdziałem i nadzieją, że chociaż trochę się Wam spodoba. Pod ostatnim było 17 komentarzy, mam nadzieję, że tu pojawi się podobna liczba, ale to nie jest najważniejsze. :) Dziękuję za każde wejście, komentarz, obserwatora. :) Następny rozdział postaram się dodać w następnym tygodniu.
Kolejną sprawą jest nominacja do The Versatile Blogger, co było dla mnie niemałą niespodzianką. Dziękuję!  Nie będę odpowiadać na to teraz, po prostu nie mam czasu, ale obiecuję, że kiedyś zrobię oddzielną notkę na ten temat. :) 

Do napisania, Evil.

15 komentarzy:

  1. Chociaż trochę się spodoba? Dziewczyno mi się to bardzo ale to bardzo podoba!!! Trafiłam na to opowiadanie przez przypadek i właściwie to całkiem niedawno i muszę powiedzieć, że od razu przypadł mi do gustu. Czytając twoje opowiadanie nie mogę się od niego oderwać. Bardzo podoba mi się twój styl pisania. A wracając do dzisiejszego rozdziału to już nie mogę się doczekać rozmowy Isabell z Harrym. Mam taka cichą nadzieję, że mimo wszystko Harremu nadal bardzo na niej zależy i z czasem jej wybaczy. Tak bym chciała żeby znów byli razem i aby wrócił dawny Harry ;D No dobra to już na tyle! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)
    Pozdrawiam Ewelina xD

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja pierdole! Twoje opowiadanie jest FENOMENALNE! Znalazłam je wczoraj nie chcący i siedział i czytałam od samiuśkiego początku, a dzisiaj wchodzę i tu proszę jaka niespodzianką nowy rozdział! Boże mam nadzieję że Is i Harry się zejdą! Ale się cieszyłam że na początku to był tylko sen. Dobra czekam na kolejny z niecierpliwością i mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwne jest to, że sama potrafię kląć jak szewc, a jednak przekleństwa w opowiadaniach mi tak bardzo przeszkadzają... nie wiem dlaczego.
    Wszystko dobre, co się dobrze kończy - brakuje jeszcze "nawrócenia Harrego" i będziesz musiała wymyślić kolejny wątek :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko ! Ale świetny rozdział ;o Mega dobrze, że się pogodzili ! Ciekawe co powie Harry ;o

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy ty jesteś psychopatą?
    Bo tylko takei osoby potrawfią wymyśleć takie naturalne zgony.
    Rozdział jak zwykle genialny.

    OdpowiedzUsuń
  6. serio ? musiałaś kończyć w takim momencie i się nad nami znęcać !? rozdział genialny , brak mi słów , tak po prostu . czekam , czekam na kolejny rozdział ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. AAAAAA ! W takim momencie ! Kobieto ! Kocham to ! Szybko dodawaj nn bo się już doczekać nie mogę ! <3 Rozdział genialny jak zwykle ! Ściskam , całuję i pozdrawiam Kaśka . xoxo <3 : )

    OdpowiedzUsuń
  8. Oo, aż mi ulżyło gdy dowiedziałam się, że śmierć Hazzy to tylko sen. ;D
    Świetny rozdział, końcówka trzyma w niepewności. Czekam na następny rozdział. xx

    OdpowiedzUsuń
  9. O ja pierdole !! dziewczyno to jest genialne *.* mam nadzieje, że Harry zejdzie sie z Isabell ;) ale jestem ciekawa co Hazza powie na to, że ona tam siedzi ;o

    OdpowiedzUsuń
  10. Strasznie się cieszę, że to z Harrym na początku było tylko snem - gdybyś go uśmierciła, opowiadanie nie byłoby takie fajne :D
    Fajnie, że Isabell spotkała się z wszystkimi, poza tym jestem strasznie ciekawa co będzie dalej.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;) Zuza.

    OdpowiedzUsuń
  11. O Kurwa!!!!!!! Twój blog jest mega ZaleBISTy!!!! kocham go! Czekam na następny rozdział ! Pozdrawiam ;)
    http://full-of-surprises.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojejku, ale super. to chyba mój ulubiony rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne *u* Niech Harry jej wybaczy <3

    OdpowiedzUsuń
  14. WOW! Genialne!! Po prostu kocham twoje opowiadanie! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
    Aśka

    OdpowiedzUsuń
  15. Ok, nie wiem lat trafiłam na tego bloga, ale cieszę się. Ja pitole, ten blog jest mega świetny. Ogólnie ty świetnie piszesz. Ogólnie od samego początku spodobało mi się to opowiadanie.
    Nie sądziłam, że Bell tylko przeżyje. Śmierć rodziców, potem śmierć Josh'a. A teraz jeszcze ona wyjechała, ale znaleźli ją.
    Sprawa z Harry'm fajnie to wymyśliłaś. Że się zmienił, że ma nowe towarzystwo. Świetnie. Czekam na następny rozdział. : ) I życzę weny xx
    +zapraszam do mnie : opowiadnieoonedirection.blogspot.com

    @keepcalmxoxoxo

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy