***
20 października.
Jeszcze zaledwie rok
temu oddałabym wszystko, by móc się z nimi spotkać, by móc
przynajmniej przez chwilę ich widzieć, dotknąć. Rok temu miałam
obsesję na ich punkcie, której z każdym następnym dniem starałam
się pozbywać. Chciałam ją z siebie wyrzucić, zabić. Jedyny
problem był w tym, że ona po prostu nie znikała, wręcz przeciwnie
– z każdą sekundą, minutą rosła, rozrywała mnie od środka,
dusiła mnie.
A teraz? Gdy
wreszcie zginęła, gdy wreszcie dała mi spokój, oni znowu
pojawiają się w moim życiu, co powoduje jedynie wskrzeszenie
małej, minimalnej iskierki nadziei, która z kolei rozrasta się
stwarzając przy tym niewyobrażalny ból spowodowany tylko i
wyłącznie ogromną tęsknotą i świadomością, że, nawet jeżeli
ich spotkam, nie będę mogła z nimi wrócić. Zbyt dużo bólu,
którego nieustannie odczuwałam, zbyt dużo bólu, którego im
zadałam. Zbyt dużo obsesyjnej przyjaźni, miłości, nienawiści.
Wcześniej czułam w
sobie pustkę, którą bliskość Zayna powoli, stopniowo wypełniała.
Znowu mogłam poczuć, że komuś na mnie zależy, że ktoś za mną
tęsknił. Znów czułam bicie swojego serca, które przez ostatni
rok, który jednocześnie był najdłuższym i najgorszym rokiem w
moim życiu, zwolniło, bo tak naprawdę nie miało dla kogo bić.
Więc po co się męczyć?
Mulat postanowił
odprowadzić mnie do domu, co było równoznaczne z długimi
opowieściami na temat zespołu i jego samego. Jedną z najbardziej
szokujących informacji, którą mi przekazał, była na pewno
wiadomość o tym, że on i Nathalie, kiedyś sąsiadka – teraz
współlokatorka chłopaków, są razem już od trzech miesięcy.
Podobno po moim zniknięciu zaczęli się ze sobą bardziej
przyjaźnić, a mnie zrobiło się cieplej a sercu. Cieszyłam się,
że Zayn znalazł kogoś, kogo jest w stanie pokochać bardziej niż
Perrie.
Kiedy wspominał o
zespole, sprawnie omijał temat Harrego, co szczerze mówiąc trochę
mnie irytowało. Przecież Loczek nie jest moim wrogiem, wręcz
przeciwnie. Doszliśmy na ostatnią ławkę w parku, a kiedy spytałam, czy usiądziemy ten tylko skinął głową kontynuując opowieść o
Niallu i Louisie, którzy podpadli „nowemu” managerowi zbijając
jego dwa ulubione talerze.
- I rozumiesz, kiedy
marchewkowy stał nad rozbitym talerzem i lamentował, że to jego
ulubiony, Niall wybiegając z kuchni pośliznął się na kawałku
szkła, a kanapki wylądowały na głowie Liama, który na
nieszczęście znajdował się w pobliżu. Chyba nie muszę
wspominać, że naczynie się rozbiło, bo to jest tak oczywiste jak
to, że jutro wzejdzie słońce. - skończył mówiąc biorąc
głęboki wdech, a ja tylko się zaśmiałam.
- A co tam u Harrego?
- zapytałam po chwili bezsensownego wpatrywania się w ekran
telewizora.
- Naprawdę cię to
interesuje? - skinęłam głową, a chłopak westchnął. - Cóż...
radzi sobie. Nawet bardzo dobrze. - mruknął pod nosem myśląc, że
nie słyszałam. - Po twoim zniknięciu... załamał się, ale teraz
już jest znacznie lepiej. W zasadzie, to relacje między nim a
resztą zespołu zdecydowanie się pogorszyły... On... Nie będę
owijał w bawełnę – znalazł sobie nowych, najwidoczniej
lepszych znajomych. Nasze kontakty ograniczają się jedynie do
sesji, wywiadów, prób i koncertów. I nic poza tym. Zmienił się.
- Zayn... Czy on...
czy on ma kogoś? - te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
Bałam się odpowiedzi, ale chciałam ją znać.
- Tak. - szepnął
chłopak, a moje serce ścisnął ostry drut kolczasty. Oczy zaszły
łzami, które już po chwili płynęły po policzkach. - Ej, mała,
nie płacz. - przyciągnął mnie do siebie, a ja zdołałam tylko
powiedzieć:
- Nie nazywaj mnie
mała.
***
- Przecież
wiedziałam, że to prędzej czy później się stanie. To normalne.
Może się zakochać, nie zabronię mu tego. Nie wyszło nam,
wszystko zepsułam i nie mam prawa oczekiwać, że on będzie jak
głupi latać po świecie i mnie szukać, to by było głupie. -
mówiłam, gdy uspokoiłam się na tyle, że mogłam wypowiadać
słowa. Nie przychodziło mi to łatwo, ale starałam się.
- Nie Bell, ty nie
rozumiesz. On naprawdę cię szukał, próbował. Dopiero, gdy
uświadomił sobie, że to nie ma sensu przestał i załamał się.
Zaczął imprezować, pić, czasami nawet palić i zaprzyjaźnił
się z jakimś podejrzanym towarzystwem. Oni go we wszystko
wciągnęli. To nie twoja wina, nawet tak nie myśl. - powiedział,
po czym objął mnie ramieniem. - Ale szczerze mówiąc, boję się
o niego. Od przyjazdu do Nowego Jorku widziałem go tylko raz, na
wywiadzie. Nawet z Louisem się nie kontaktował, a wiesz, że do
niedawna byli najlepszymi przyjaciółmi. Szkoda mi go. Harry go
olał i jakby tego było mało dowiedział się że od roku jest
ojcem Melanie. - powiedział, a ja spojrzałam na niego pytającym
wzrokiem. - Kontaktowałem się z Eleanor, powiedziała mi o
wszystkim. Prawdę mówiąc, to ona dała mi znać, że tu jesteś i
gdyby nie to, pewnie nie rozmawialibyśmy teraz. - powiedział. -
Dobra Bell, zbierajmy się. Już późno, a oboje nie chcemy, żebyś
jutro spóźniła się do pracy. - dodał. Wstaliśmy z bardzo
niewygodnej ławki, przez którą niemiłosiernie bolały mnie
plecy, i razem ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania, bo Zayn, jak na
dżentelmena przystało, upierał się, że mnie odprowadzi, ponieważ, jak
ujął, ,,nie chce żeby coś złego mi się stało”, co jest w
zasadzie niemożliwe, bo o tej porze w Nowym Jorku nie ma wielu
nieprzyjemnych ludzi. Nie narzekałam, bo każdy powód do spędzenia
kilku chwil więcej z mulatem jest dobry. Tak więc szliśmy pustymi
uliczkami miasta i śmialiśmy się wniebogłosy z, nie tyle co
kawałów, które opowiadał chłopak, a sposobu w jaki to robił.
Nie mieszkałam daleko, więc po, stosunkowo krótkim czasie,
staliśmy pod drzwiami mojego domu.
- To co, wchodzisz? -
zapytałam, a chłopak roześmiał się. - Nie rozumiem cię, co
było w tym śmiesznego? - powiedziałam poważnie, ale już po
chwili śmiałam się razem z nim.
- Spędziłaś ze mną
cały dzień, nie masz mnie dość?
- No coś ty. -
zapewniłam. - No chodź, nie daj się prosić. Mogę coś ugotować.
- Bell, jest 23. Nie
sądzisz, że trochę za późno na jedzenie?
- Nie. - puściłam mu oczko. - Skoro nie chcesz jeść, to nie. Ale nie uważasz chyba, że
pozwolę ci wracać do hotelu przez cały Nowy Jork o tak późnej
godzinie. - powiedziałam poważnie, a chłopak wywrócił oczami.
- Jestem dużym
chłopcem, poradzę sobie – jęknął.
- Już ja cię znam
Zayn. - westchnęłam i po otworzeniu drzwi wciągnęłam chłopaka
do środka. - Czuj się jak u siebie w domu, tylko błagam, nie zbij
nic, ani nie zepsuj, bo niedawno sprzątałam.
- Wątpisz we mnie? -
spytał chłopak z oburzeniem.
- Ależ skąd.
***
Po zrobieniu
ogromnej ilości spaghetti, którą, ku mojemu zaskoczeniu, chłopak
zjadł bez najmniejszych problemów (swoją droga uważam, że Zayn
spędza zdecydowanie za dużo czasu w towarzystwie Nialla, od którego
zapewne nauczył się pochłaniać wszystko, co stoi mu na drodze) i
oznajmieniu mu, że to ja pierwsza zamierzam skorzystać z łazienki,
bo nie mam zamiaru czekać godziny zanim ten się ogarnie, pokazałam
mulatowi pokój, w którym spędzi dzisiejszą noc. Na początku był
bardzo zadowolony, ale gdy wyjęłam poszewki, które musiał założyć
na poduszkę i kołdrę, skrzywił się i powiedział:
- Bell, nie mogę po
prostu spać z tobą? Niepotrzebnie wyciągasz świeże rzeczy. -
poprosił z miną zbitego psiaczka.
- Oczywiście, że
nie możesz. - odpowiedziałam, a mulatowi, o ile to możliwe, mina
zrzędła jeszcze bardziej. - Nie mam zamiaru dzielić łóżka z
facetem, który chrapie tak głośno, że słychać to w sąsiednich
pokojach. Ciesz się, że jestem dobra i pozwoliłam ci zając
pokój, a nie kanapę. - puściłam do niego oczko i wychodziłam, a
Zayn mruczał jeszcze kilka przekleństw pod nosem. - Dobranoc. -
rzuciłam jeszcze i zamknęłam drzwi.
***
21 października.
Siedzieliśmy
właśnie na tej samej, niewygodnej ławeczce w parku i zawzięcie
dyskutowaliśmy o moim powrocie do chłopców. Zayn starał się
przekonać mnie, bym dała im jeszcze jedną szansę. Oczywiście
próbowałam wmówić mu, że to nie jest dobry pomysł, ale mulat
nie przyjmował odmowy do wiadomości. Tak więc, ja z poranną kawą,
a on z sokiem porzeczkowym, żywo gestykulowaliśmy rękoma i
przekrzykiwaliśmy się nawzajem, co powodowało, że przypadkowi
przechodnie posyłali nam naprawdę dziwne spojrzenia. Biorąc pod
uwagę moje cholerne szczęście do zupełnie nieciekawych zdarzeń,
już po chwili ciemny sok chłopaka znajdował się na mojej
śnieżnobiałej bluzce.
- Patrz co zrobiłeś,
debilu! - krzyknęłam, gwałtownie wstając. - To była moja nowa,
ulubiona bluzka, a zobacz jak wygląda! Teraz muszę iść się
przebrać i na sto procent znowu spóźnię się do tej cholernej
pracy, co nie będzie dobre, bo Eleanor mnie zabije. - mówiłam
głośno, a Zayn śmiał się pod nosem. - Lepiej zamilcz i nie
zapominaj, że mogę się zemścić. - warknęłam, a mina mulata
natychmiast zrzędła. - No i co tak stoisz? Rusz się, nie mamy
całego dnia!
- Nie doszło by do
tego, gdybyś nie kłóciła się ze mną i znowu zamieszkała z
nami. Ale oczywiście ty wiesz lepiej. I widzisz jak to się
skończyło? Masz ogromną, porzeczkową plamę na nowej bluzce i
musisz wracać się do domu, żeby nie wyśmiano cię w pracy, a to
jest tylko potwierdzeniem tego, że lepiej nie kłócić się z
Zaynem Malikiem i od razu mu ustąpić.
- Od kiedy mówisz o
sobie w trzeciej osobie, hm? - prychnęłam.
- Od teraz. Musisz
przyznać, że to brzmi dużo lepiej. Więc przyzwyczai się, że
Zayn będzie te...
- Zamilcz. -
przerwałam mu i wywróciłam oczami. Stanęliśmy właśnie przed
przejściem dla pieszych, a mi w oczy rzuciły się brązowe loki. -
O nie, błagam... - jęknęłam patrząc na chłopaka, a Zayn,
usłyszawszy moje słowa, spojrzał w tym samym kierunku.
- Harry! - ryknął,
a ja w myślach przeklinałam go od najgorszych i natychmiast się
odwróciłam. - Gdzie ty byłeś?! - kontynuował chłopak. - Wiesz
jak się martwiliśmy?! Co się z tobą dzieje, człowieku? Znikasz
na całe dnie, noce, nie pojawiasz się na wywiadach, sesjach.
Zmieniasz się, już nie jesteś tym samym Stylesem sprzed kilku
lat. Zadajesz się z jakimś podejrzanym towarzystwem, palisz,
pijesz. Mam wrażenie, że my już cię nie obchodzimy.
- Zamknij się,
Malik. - prychnął Harry. - Naprawdę w dupie mam waszą troskę.
Jesteście dla mnie zerem, nic nie znaczycie. Wy i ten wasz zespół.
Spadliście na dno i w moich oczach, i w oczach całego świata. Nie
wiem jak mogłem być taki głupi, żeby odezwać się do was nawet
słowem! - podniósł głos, a we mnie się gotowało. Jak on może
mówić takie rzeczy?
- Stary, co ty
wygadujesz? - Zayn najwidoczniej nie uwierzył w to, co usłyszał.
- Masz coś ze
słucham, czy jesteś głupi? - warknął Styles.
- Ty głupi,
beznadziejny kretynie! - ryknęłam. - Jak śmiesz mówić takie
rzeczy o swoich przyjaciołach, idioto?! - krzyczałam. - Jesteś
najpodlejszym sukinsynem jakiego w życiu spotkałam! - wrzasnęłam
jeszcze i popchnęłam chłopaka na jezdnie, wprost pod pędzącą
ciężarówkę, a po chwili Harry...
Harry był
wszędzie...
***
Hej ! <3
Nareszcie skończyłam ten rozdział, co było wręcz potworne.
Na "pocieszenie" powiem Wam, że nie mam żadnego pomysłu na następny.
Tak więc nie mam pojęcia kiedy się pojawi, bądźcie cierpliwi. :)
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze, jesteście wielcy! <3
Zaaaapraszam na nowego bloga:
http://whispers-and-love.blogspot.com/
Zaaaapraszam na nowego bloga:
http://whispers-and-love.blogspot.com/
Nie będę Wam więcej przynudzać, soł na do widzenia napisze tylko, że z niecierpliwością czekam na opinie itd. :p
Kocham Was !
Evil.
Żartujesz?! Ona zabiła Harre'go? No błagam nieee. Proszę, błagam zlituj się. Dobra czekam na nn
OdpowiedzUsuńJak Harry umrze to ja Cię zabiję gołymi rękami. Wiem gdzie mieszkasz! >:D
OdpowiedzUsuńI z racji tego, że masz ferie to ja nakazuję Ci pisać, sory memory... bo wiesz, nie dam Ci spokoju.
<3
No nie wieże!! Tylko nie to! Harry musi żyć no proszeee...
OdpowiedzUsuńOna nie mogła go zabić ;//////
Kurcze już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
O kurww ! -,- Nie gadaj ! ;/ Proszę niech to będzie snem czy coś albo dobrze się skończyło !!! Szybko dodawaj nn i czekam z niecierpliwością ! Pozdrawiam , ściskam i całuję : Kaśka. xoxo <3 : )
OdpowiedzUsuńTy okropna istoto czemu zabiłaś Harrego?????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńjak mogłaś !!!
OdpowiedzUsuńHarr'ego ? Harr'ego ?! ty..ty...nie wiem co napisać !
czeka na następny
Jak przeczytałam końcówkę, to aż otworzyłam buzię ze zdziwienia - Harry? Ciężarówka? Że jak?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny - trzyma w napięciu - z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę dużo weny :) Zuza.
Nie chcę być niemiła,ale co rzuciło mi się w oczy- wszystkie najważniejsze osoby z życia Bell uśmiercasz. Uwielbiam Twoja twórczośc, jesteś niesamowita. Jednak mam nadzieję że tym razem reguła z "uśmiercaniem" sie nie sprawdzi i że Harry dziwnym trafem będzie żył. PROOOSZĘ! :)
OdpowiedzUsuńCzy ty chcesz uśmiercić Harry'ego ?! Mam nadzieję, że nie bo to by było normalnie ... nie wiem co napisać. Nawet nie wiem co teraz czuję... To takie chore. Dobra nie zanudzam. Rozdział ciekawy, a końcówka straszna... ! Czekam na nexta <33
OdpowiedzUsuńŻe cooooo ?!?!?!
OdpowiedzUsuńNie no hazza musi żyć <3
Nie mogę uwierzyć, że Hazz'ie może coś się stać... Rozdział świetny, końcówka trzyma w napięciu. Czekam na następny rozdział, który mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej. :) Życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;>
Rozdział boski, jak zresztą każdy bez wyjątku, uwielbiam twój styl pisania, a jak czytałam końcówkę to dosłownie miałam łzy w oczach...
OdpowiedzUsuńBłagam cię, nie uśmiercaj Harry'ego, wymyśl cokolwiek, byle tylko żył <3
Dodaj jak najszybciej następny rozdział, czekam z niecierpliwością ;)
Uśmierciłaś Harry'ego jak mogła.?? powiedz ze jej sie to tylko zdawało albo ze to był se ale on nie może umrzeć..... błagam;o
OdpowiedzUsuńa tak w ogóle to rozdział zajebisty *.*
tak dla poprawy tam miało być sen *
UsuńOn nie może umrzeć ! Błagam ! ;-;
OdpowiedzUsuńOn nie może umrzeć! Błagam! ;-;
OdpowiedzUsuń