niedziela, 23 grudnia 2012

Chapter Twelfth.

Następny rozdział = 7 komentarzy


Z perspektywy Isabell.

- Zayn, podasz mi wreszcie tą rzodkiewkę?! - krzyczałam do chłopaka z kuchni.
- No przecież idę!
- Mówiłeś to jakieś 10 minut temu, a ja nadal czekam! Więc jeśli chcesz jeszcze kiedykolwiek zobaczyć Perrie lepiej się pośpiesz! - nadal się darłam. Byłam strasznie rozdrażniona, bo Harry nie wychodził od Lou już jakieś dwie godziny. Martwiłam się, to normalne, a w dodatku chłopcy nijak nie pomagali mi w oswojeniu się z sytuacją, wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej to utrudniali. - Zayn!
- Trzymaj. - chłopak pojawił się w kuchni. - Tylko spokojnie, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę.
- Prędzej tobie. - mówiłam zdenerwowana krojąc ogórka.
- Bell, uważaj na palce.
- Auć. - syknęłam, gdy ostrze noża przeżyło bliskie spotkanie z moim kciukiem. - Cholera. - zaklęłam po stwierdzeniu, że raczej nie obejdzie się bez plastra.
- Daj, pomogę ci. - mówił łagodnie Zayn, po czym przykleił opatrunek na przemytą wcześniej ranę. - Idź do siebie, ja skończę.
- Dziękuję. - szepnęłam cicho i musnęłam jego policzek.

***

Chwilę potem już byłam w pokoju. Położyłam się na łóżku, przykryłam szczelnie kołdrą i próbowałam zasnąć. Czułam się potwornie, miałam wrażenia, że moja głowa zaraz wybuchnie. Zacisnęłam mocniej powieki, aby choć trochę przechytrzyć ból. Niestety nijak mi się to nie udawało.
Sen przyszedł z wielką trudnością, a gdy zasypiałam to na trzydzieści, maksymalnie czterdzieści minut.
Proszę, błagam, chcę spać, skończyć już ten dzień. - szeptałam do siebie kołysząc się na łóżku. Z oczu ciekły mi łzy, sama nie wiem dlaczego. - Proszę...

Z perspektywy Harrego.

Siedziałem z chłopakami w salonie i, podobnie jak wcześniej dla Louisa, opowiadałem im o całym zajściu z Isabell.
No stary, gratuluję. - poklepał mnie po plecach Zayn. - Z niecierpliwością czekamy na dalszy rozwój zdarzeń. - zaśmialiśmy się.
- Ja tam wolę jedzenie. - powiedział Niall, na co każdy z nas wybuchł gromkim śmiechem.
- Nikt w to nie wątpi blondasku. Wszyscy dobrze wiemy, że jedzenie to twoja wielka miłość. - mówił Louis próbując opanować śmiech, co nijak mu nie wyszło, bo po chwili już leżał na podłodze i rechotał w najlepsze. Stawiam, że nawet nie wiedział z czego tak dokładnie się śmieje, co w zasadzie mu nie przeszkadzało. Po kilku minutach wgapiania się w przyjaciela my również się do niego przyłączyliśmy. Teraz już nasza cała piątka zwijała się na podłodze ze śmiechu.
- Dobra, dosyć tego dobrego. - jako pierwszy opanował się Liam. - Idźcie kończyć kolację.
- Ale po co? Kto normalny je kolację o północy? - wtrącił się Zayn.
- Nie dyskutuj, tylko marsz do kuchni kroić rzodkiewkę. - nie odpuszczał, na co reszta zmroziła go wzrokiem. Louis już otwierał usta aby coś powiedzieć, ale z góry dobiegł naprawdę przerażający krzyk. Z początku chyba żaden z nas nie wiedział o co chodzi, ale gdy uświadomiliśmy sobie, że to Isabell natychmiast zerwaliśmy się i szybko pobiegliśmy na górę.
- Bell! - krzyknąłem w progu pokoju, a to, co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Stanąłem jak wryty na środku pokoju i dosłownie nie wiedziałem jak mam się zachować. Chłopcy, gdy już mnie wyminęli również zaniemówili. Isabell siedziała na łóżku żałośnie płacząc i wtulała się w Elizabeth, która głaskała ją po głowie. Przeszedł przeze mnie dreszcz zazdrości. To ja powinienem przy niej być, to przy mnie miała zawsze czuć się bezpiecznie.
Gdy już otrząsnąłem się z szoku natychmiast usiadłem koło miej i otoczyłem ją ramieniem posyłając Elizabeth wdzięczne spojrzenie na co tylko smutno się uśmiechnęła.
Cicho maleńka, już jestem. - szeptałem prosto de jej ucha i od czasu do czasu muskałem ustami jej czoło, a dziewczyna wtuliła się w mój tors i szlochała jeszcze głośniej. Nie cierpię kiedy ona płacze, gdy widzę jej łzy coś ściska mnie za serce, bo wiem, że jedyne co mogę zrobić to przytulić ją i dać jej się wypłakać.
- Chyba miała zły sen. - powiedziała cicho Elizabeth. - Przepraszam, że przyszłam, ale usłyszałam krzyki i chciałam sprawdzić co się dzieje.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się.
- Nie ma za co. Fajnie jest wiedzieć, że ona ma kogoś jak ty.
- To znaczy kogo?
- Kogoś, komu zależy na jej szczęściu. - powiedziała, a ja zmieszałem się odrobinę. - To widać Haroldzie.
- Błagam, tylko nie „Haroldzie”. - jęknąłem na co dziewczyna się zaśmiała.
- Przepraszam, nie wiedziałam czy mogę...
- Możesz. - uśmiechnąłem się serdecznie w jej kierunku. - Bardzo to widać? - zapytałem po chwili ciszy.
- Bardzo. Patrzysz na nią z taką ogromną miłością, współczuciem. Przeżywasz wszystko z nią. Z resztą, zakładam, że ty też nie jesteś jej obojętny. Gdybyś był zapewne odepchnęłaby cię po kilku sekundach. - zaśmialiśmy się. - Powiedziałeś jej co czujesz?
- Poniekąd. - mruknąłem spuszczając wzrok.
- Rozumiem. Może nie będę wam przeszkadzać. - puściła do mnie oczko i podniosła się z łóżka.
- Zostań. - usłyszeliśmy cichy głos Isabell. - Chyba musimy porozmawiać. - dodała już nieco głośniej.
- To może ja was zostawię. - zaproponowałem. - Przyjdź do mnie później. - szepnąłem w kierunku Bell i wyszedłem z pokoju.

Z perspektywy Elizabeth.

Bałam się. Cholernie się bałam. Nie chciałam znowu wdawać się w kłótnie z nią, była dla mnie zbyt bliska. Nadal nie umiałam pogodzić się z tym, że ją straciłam. A może po prostu tego nie chciałam? Nie wiem. Pewne było jedynie to, że oddałabym wszystko aby ją odzyskać.
- Jaki on jest? - zapytała po kilku chwilach niezręcznej ciszy.
- Kto? - zapytałam nieco zmieszana jej zachowaniem. Już tak dawno nie słyszałam jej normalnego głosu.
- No twój chłopak, a kto inny. - uśmiechnęła się. Tak, dobrze widziałam. Ona się uśmiechnęła! Uśmiechnęła się do mnie! W duchu aż szalałam z radości.
- Chyba były chłopak. - sprostowałam.
- Jak to były? - widocznie nie spodziewała się tego.
- Normalnie. Ludzie najpierw się w sobie zakochują, a potem zrywają.
- Nie mów do mnie jak do debila. Czemu się rozstaliście?
- Zerwał ze mną, gdy dowiedział się, że muszę przeprowadzić się do Londynu, bo moi rodzice nie chcą zostawiać mnie samej gdy wyjadą na urlop do Paryża. - mówiłam.
- Co? Na jaki znowu urlop? Przecież John mówił... - urwała. - Zabiję go. - powiedziała po czym szybko wybiegła z pokoju.

Z perspektywy Isabell.

Uknuliście to! - ryknęłam gdy wbiegłam do jego „biura” trzaskając drzwiami.
- Bell, dziecko, ja pracuję. - mówił spokojnie. - Przyjdź póź...
- Nie! - przerwałam mu. Nie wyobrażał sobie nawet jaka byłam zła. - Możesz mi wytłumaczyć co chcieliście osiągnąć zapraszając ją tutaj?!
- Nie wiem o czym mówisz. - wydawał się odrobinę rozdrażniony.
- Nawet nie próbuj kłamać. - syknęłam. - Mogliście chociaż wymyślić jakąś wspólną wersję wydarzeń, a nie lecieć na spontana. Chociaż pewnie nie przewidzieliście, że będziemy ze sobą rozmawiać, no nie?! - krzyknęłam. - Nie wiem, co chcieliście osiągnąć poprzez kłamstwo.
- Naprawdę nie mam pojęcia o czym ty mówisz Isabell, ale nie podnoś na mnie głosu. - powiedział opanowanie.
- Czy ty jesteś taki głupi, czy tylko udajesz?! - ryknęłam w ogóle nad sobą nie panując. - A może kłamiesz już tak długo, że nawet o tym zapomniałeś?! Dobrze wiesz ja się czułam po jej stracie. A ty sprowadzasz ją do domu po kilku dniach od ich śmierci i myślisz, że będzie dobrze?! Nawet z chłopcami nie rozmawiałam, co dopiero z nią!
- To nie miało tak wyglądać. Chcieliśmy żebyście się pogodziły, bo wszyscy dobrze wiemy, że byłyście najlepszymi przyjaciółkami. Kiedyś nic nie było w stanie was rozdzielić. Nawet jak się kłóciłyście to po kilku godzinach godziłyście się rzucając się sobie w ramiona. - jego opanowanie zaczynało mnie jeszcze bardziej drażnić, ale nie przerywałam mu. - Z resztą, to była doskonała okazja, żeby jej rodzice pojechali na wymarzoną podróż do Francji. - posłał przepraszający uśmiech w moją stronę. Nic nie odpowiedziałam. Po prostu obróciłam się na pięcie i wyszłam. Skierowałam się w stronę jego pokoju, potrzebowałam bliskości

***
.
- Mogę? - zapytałam po uchyleniu drzwi.
- No pewnie. - uśmiechnął się. Podeszłam do niego i już kolejny raz tego dnia wtuliłam się w jego tors wdychając zapach jego perfum, za którym już zdążyłam się stęsknić. - Co się stało? - szepnął w moje włosy.
- Przejdziemy się?
- Teraz? Jest grubo po północy. - powiedział wyraźnie zaskoczony.
- Proszę... - szepnęłam.

***

Spacerowaliśmy ciemnymi uliczkami parku. Milczeliśmy, ale to nie było niezręczne. Napawaliśmy się nawzajem swoją obecnością, to zastępowało wszystkie zbędne słowa. Co jakiś czas zerkaliśmy w swoją stronę posyłając sobie uśmiechy.
- Bell... - chłopak zatrzymał się na środku chodnika i splótł nasze dłonie. - Ja... nie bardzo wiem jak mam ci to powiedzieć... - jąkał się. - Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego, jest to dla mnie zupełnie nowe i boję się. - podniósł głowę i spojrzał w moje oczy. Jego wzrok był niepewny, pełen strachu, ale można było dostrzec w nich pojedyncze iskierki szczęścia. - Ja... kocham cię, Bell

~*~
Wiem, ze zwaliłam, nie zabijajcie mnie. :<
Ogólnie miałam całkiem inną wizję tego rozdziału, miał się skupić głównie na Harrym i Bell,ale pomyślałam, że to raczej mi nie wyjdzie no i stworzyłam takie coś.
Miało być dłuższe i wgl, ale jakoś nie mam czasu na pisanie.
Przepraszam, że tak długo czekaliście.
Dziękuję, za wszystkie wspaniałe komentarze, 1 817 wyświetleń i 6 obserwatorów. :D
Z radością stwierdzam, że jest was tu coraz więcej! :>
Ostatnio nie wyrabiam z pisaniem, więc dlatego czekam na aż 7 komentarzy, będę miała więcej czasu na napisanie rozdziału. :)
Dziękuję za wszystkie głosy na blog miesiąca. :)

Ev.

7 komentarzy:

  1. Rozdział boski, a zakończenie takie romantyczne, wzruszyłam się <3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham !!!
    Wspaniały blog.Naprawdę!.
    Nie kończ go NIGDY !
    Czekam na Next Chapter

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki rozdział powinnam czytać w zdecydowanie lepszym humorze, bo teraz jakoś niewiele mnie w tym poruszyło. Aczkolwiek nawet teraz mogę stwierdzić, że jest jak zawsze świetny i jak zawsze czekam na nast. część.
    Ty z tymi komentarzami nie przesadzaj >:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze super. Wgl nigdy nie wiem co napisać. Dla mnie to, że twoje rozdziały są najlepsze jest oczywiste. Nie mogę się doczekać następnego, ciekawa jestem co zrobi Bella ;)
    Wesołych świąt ci życzę <33


    Przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga ;)
    http://pain-and-love-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepiękny! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaraz pęknie mi głowa więc króciutko.
    Wspaniały rozdział! W końcu wyznał jej miłość. Awww

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy